Prawidłowe postępowanie z urobkiem z odmulenia koryta cieku naturalnego to jego rozplantowanie wzdłuż cieku i obsianie mieszanką traw. Chodzi o to, żeby po robocie przywrócić możliwie naturalne ukształtowanie brzegów i skarp oraz zapewnić szybkie ich zazielenienie. Roślinność darniowa stabilizuje grunt, ogranicza erozję brzegów i zamulanie koryta przy kolejnych wezbraniach. W dobrych praktykach utrzymania cieków, opisywanych chociażby w wytycznych Wód Polskich czy dawnych instrukcjach melioracyjnych, podkreśla się, że urobek z odmulania, jeśli nie jest zanieczyszczony, powinien zostać wykorzystany lokalnie do profilowania skarp i korony terenu przyległego. Rozplantowanie mas ziemnych pozwala uniknąć tworzenia sztucznych nasypów, które mogłyby zawężać dolinę lub zmieniać kierunek przepływu wód wezbraniowych. Obsiew mieszanką traw (często stosuje się mieszanki łąkowe, odporne na okresowe zalewanie) przyspiesza umocnienie biologiczne, poprawia retencję powierzchniową i ułatwia późniejsze koszenie oraz konserwację. Z mojego doświadczenia w robotach regulacyjnych wynika, że takie rozwiązanie jest też zwyczajnie najbardziej ekonomiczne: nie płacimy za wywóz urobku, a jednocześnie poprawiamy stan brzegu. W praktyce wykonawca po odmuleniu profiluje skarpę, rozkłada równomiernie urobek cienką warstwą, lekko go zagęszcza, a następnie obsiewa i w razie potrzeby przykrywa siatką przeciwerozyjną lub lekką geowłókniną. Tak wykonane wykończenie dobrze wpisuje się w wymagania ochrony środowiska, bo maksymalnie ogranicza ingerencję w dolinę cieku i nie pogarsza stosunków wodnych na terenach sąsiednich.
W przypadku urobku z odmulenia koryta cieku naturalnego kluczowe jest, żeby nie traktować go jak odpad, który można po prostu gdzieś zrzucić albo zostawić w przypadkowej formie. Częstym błędem jest myślenie, że wystarczy go zepchnąć na brzeg i sprawa załatwiona. Pozostawienie urobku bez rozplantowania prowadzi w praktyce do tworzenia nieregularnych pryzm ziemnych, które przy pierwszym większym wezbraniu są częściowo zmywane z powrotem do cieku. Efekt jest taki, że po kilku miesiącach część koryta znowu jest zamulona, a dodatkowo materiał drobnoziarnisty może blokować przepływ w przekrojach krytycznych, np. przy przepustach czy mostach. To jest sprzeczne z celem robót utrzymaniowych i zwyczajnie nieekonomiczne. Innym nieporozumieniem jest wykonywanie z urobku ogroblowania wzdłuż cieku, czyli formowania ciągłego wału bez odpowiedniego projektu hydrologiczno-hydraulicznego. Takie „dzikie” groble mogą zawężać dolinę, podnosić zwierciadło wody przy wezbraniach, a przez to zwiększać ryzyko podtopień w innych miejscach. Dodatkowo niskie, źle zagęszczone wały z materiału namułowego szybko ulegają rozmyciu, pękają, są podmywane przy stopie skarpy. To ani nie jest trwałe zabezpieczenie, ani zgodne z zasadami projektowania budowli przeciwpowodziowych. Zdarza się też przekonanie, że urobek należy zawsze wywieźć poza teren budowy. Taki obowiązek dotyczy głównie sytuacji, gdy namuły są zanieczyszczone, np. substancjami ropopochodnymi, metalami ciężkimi czy ściekami. W typowych ciekach rolniczych lub małych rzekach o dobrym stanie wód, odmulany materiał to w większości naturalne osady mineralno-organiczne, które można bezpiecznie wykorzystać na miejscu. Bezrefleksyjny wywóz wszystkiego generuje duże koszty transportu, zwiększa ślad środowiskowy robót, a jednocześnie odbiera nam tani materiał do kształtowania skarp i brzegów. Podstawowy błąd myślowy przy tych podejściach polega na oderwaniu się od funkcji cieku jako elementu całego ekosystemu doliny. Dobre praktyki w robotach regulacyjnych mówią wyraźnie: urobek należy w maksymalnym możliwym stopniu wykorzystać lokalnie, ułożyć w sposób uporządkowany, przywrócić łagodne skarpy i zabezpieczyć je roślinnością, zamiast tworzyć przypadkowe nasypy, hałdy czy szukać na siłę miejsca na wywóz.