Prawidłowa odpowiedź to spulchniacz, bo przy robotach ziemnych podwodnych w gruntach zwięzłych kluczowe jest najpierw rozluźnienie, rozkruszenie i wymieszanie gruntu, a dopiero potem jego zassanie przez rurociąg pogłębiarki ssąco‑refulującej. Sama rura ssąca bez narzędzia roboczego na końcu praktycznie „ślizgałaby się” po zwięzłym dnie i wydajność takiej pracy byłaby bardzo mała. Spulchniacz, w zależności od konstrukcji, może mieć formę głowicy frezującej, zębów, noży czy wirnika tnąco‑mieszającego. Dzięki temu grunt ilasty, gliniasty czy zagęszczone piaski zostają rozdrobnione do frakcji możliwej do przetransportowania mieszaniną woda‑grunt w rurociągu. W praktyce hydrotechnicznej przy regulacji rzek, budowie portów śródlądowych, basenów portowych czy torów wodnych, stosuje się właśnie takie zestawy: spulchniacz na końcu głowicy oraz mocną pompę refulacyjną, która tłoczy urobek na nasyp, odkład lub do basenu urobkowego. Moim zdaniem to klasyczny przykład dobrej praktyki: narzędzie robocze musi być dostosowane do kategorii gruntu, a spulchniacz zapewnia stabilne parametry pracy, mniejsze ryzyko zatorów w rurociągu i bardziej równomierne pogłębienie. W instrukcjach producentów pogłębiarek i w wytycznych branżowych podkreśla się, że przy gruntach spoistych i zwięzłych wymagane jest mechaniczne lub hydrauliczne spulchnienie gruntu – bez tego nie ma mowy o efektywnym refulowaniu. Widać to szczególnie przy wykonywaniu przekopów, poszerzaniu koryta czy formowaniu skarp podwodnych, gdzie jakość obróbki dna ma duże znaczenie dla późniejszej stateczności budowli i urządzeń wodnych.
W robotach ziemnych podwodnych bardzo łatwo skupić się tylko na samej pompie albo rurociągu i zapomnieć, że ktoś musi jeszcze faktycznie „zaatakować” grunt. W zwięzłych gruntach dno nie zachowuje się jak luźny piasek czy muł, który da się po prostu zassać. Jest zbite, często częściowo skonsolidowane, czasem z domieszką żwiru lub frakcji ilastych. Dlatego końcówka rurociągu musi mieć narzędzie robocze, które ten grunt rozluźni. Pompa na końcu rurociągu nie rozwiązuje problemu. Pompa jest sercem układu hydraulicznego, ale jej zadaniem jest transport mieszaniny woda‑grunt, a nie rozdrabnianie dna. Montowanie jej jako „końcówki” rurociągu nie ma sensu konstrukcyjnego ani eksploatacyjnego, bo pompa typowo jest zabudowana bliżej kadłuba jednostki, w miejscu chronionym i łatwiejszym do serwisowania. Podobnie określenia takie jak „czerń” czy „wyrzutnia” wprowadzają w błąd. Czerpak, chwytak czy łyżka kojarzą się raczej z pogłębiarkami chwytakowymi lub czerpakowymi, czyli zupełnie innym typem sprzętu niż pogłębiarka ssąco‑refulująca. Tam narzędziem roboczym jest mechaniczny chwytak lub czerpak, a nie rurociąg ssący. Wyrzutnia natomiast to element układu, który odpowiada za odprowadzenie urobku, np. koniec rurociągu refulacyjnego na nasypie, grobli czy w zbiorniku odkładowym. Nie ma ona nic wspólnego z rozluźnianiem dna. Typowym błędem myślowym jest mieszanie funkcji: ssania, tłoczenia i urabiania gruntu. W dobrej praktyce hydrotechnicznej przy gruntach zwięzłych zawsze stosuje się formę spulchniacza lub frezu na końcu głowicy, bo tylko wtedy grunt daje się równomiernie oderwać od podłoża i przetransportować. Bez tego wydajność spada, rośnie zużycie energii, a dodatkowo ryzykuje się zapychanie rurociągu i nierówne pogłębienie. Dlatego tak ważne jest, żeby kojarzyć konkretny typ narzędzia roboczego z odpowiednią technologią robót ziemnych podwodnych.