Prawidłowo, kanały, którymi odprowadza się część wód wezbraniowych poza teren zagrożony powodzią, nazywamy kanałami ulgi. To są specjalnie zaprojektowane sztuczne koryta, które przejmują nadmiar przepływu z rzeki podczas wezbrań i kierują go inną, bezpieczniejszą trasą. Celem jest obniżenie poziomu wody w głównym korycie na odcinku zagrożonym zalaniem terenów zabudowanych, infrastruktury drogowej, kolejowej albo ważnych obiektów przemysłowych. W praktyce kanał ulgi projektuje się na określony przepływ miarodajny, z odpowiednim spadkiem podłużnym, umocnieniami skarp i dna oraz obiektami wlotowymi i wylotowymi (np. jazy, zastawki, wrota). Moim zdaniem to jedno z ważniejszych urządzeń w ochronie przeciwpowodziowej, bo pozwala „odciążyć” rzekę bez konieczności niekończonego podwyższania wałów. W dobrych praktykach hydrotechnicznych kanał ulgi lokalizuje się tak, żeby jego trasa omijała tereny cenne przyrodniczo i gęsto zabudowane, a wylot kieruje się do odbiornika, który ma odpowiednią przepustowość – innej rzeki, zbiornika retencyjnego albo rozległych terenów zalewowych. Kanały te wymagają regularnej konserwacji: odmulania, koszenia skarp, kontroli umocnień oraz urządzeń sterujących przepływem. W polskich warunkach znane są np. kanały ulgi budowane przy modernizacji dużych rzek nizinnych, gdzie same wały przeciwpowodziowe nie dawały już wystarczającego bezpieczeństwa. Warto też pamiętać, że w dokumentacji technicznej i operatach wodnoprawnych używa się właśnie określenia „kanał ulgi” jako oficjalnej nazwy tego typu urządzenia wodnego.
W tym pytaniu łatwo się pomylić, bo wszystkie podane pojęcia są związane z gospodarką wodną i budownictwem hydrotechnicznym, ale mają zupełnie inne funkcje niż kanał ulgi. Częsty błąd polega na tym, że jak coś kojarzy się z powodzią albo z wodą, to od razu wydaje się pasować, a tu trzeba precyzyjnie rozróżniać role poszczególnych urządzeń. Grodze to w praktyce tymczasowe lub stałe przegrody w korycie, używane np. przy robotach budowlanych w rzece, do piętrzenia albo do odcięcia fragmentu koryta na czas prac. Służą bardziej do lokalnej zmiany warunków przepływu lub odwodnienia placu budowy, a nie do systemowego odprowadzania wód wezbraniowych poza teren zagrożony powodzią. Można je zobaczyć chociażby przy budowie mostu czy przepustu, gdzie trzeba „uspokoić” wodę w konkretnym miejscu, a nie w skali całego odcinka rzeki. Poldery natomiast to tereny zalewowe, zwykle ograniczone wałami, które celowo dopuszcza się do kontrolowanego zalania przy wysokich stanach wody. One magazynują część fali powodziowej, ale nie są kanałem w sensie koryta odprowadzającego wodę. Polder działa jak ogromny „bufor” objętościowy, a nie jak przewód przepływowy. Typowy błąd myślowy jest taki, że skoro polder też „odciąża” rzekę, to musi być odpowiedzią – jednak mechanizm działania jest zupełnie inny. Kanały budowlane z kolei kojarzą się z wodą, ale w terminologii technicznej zwykle odnoszą się do rozwiązań pomocniczych przy realizacji inwestycji, np. tymczasowych przekopów, rowów odwadniających czy kanałów technologicznych. Nie są one z definicji urządzeniami przeciwpowodziowymi przeznaczonymi do przejmowania części wód wezbraniowych i omijania terenów zagrożonych. Moim zdaniem kluczowe jest tu zrozumienie definicji: kanał ulgi to stały element systemu ochrony przeciwpowodziowej, zaprojektowany na określone wezbrania i opisany w dokumentacji wodnoprawnej, a pozostałe pojęcia pełnią inne, bardziej lokalne lub pomocnicze funkcje. Jeżeli więc szukamy nazwy dla kanału, którym celowo i trwale wyprowadza się część fali powodziowej poza obszar ryzyka, to jedyną poprawną odpowiedzią są kanały ulgi. Pozostałe rozwiązania mogą wspierać ochronę przeciwpowodziową, ale nie spełniają tej konkretnej definicji ani nie są tak klasyfikowane w standardach branżowych.