Prawidłowy wynik 624,00 zł wynika z poprawnego policzenia czasu pracy przy poszczególnych czynnościach i pomnożenia go przez stawkę godzinową. W takich zadaniach kluczowe jest korzystanie z normatywów czasu robocizny R lub nakładów robocizny z katalogów norm (np. KNR, KNNR), gdzie podane jest, ile godzin pracy potrzeba na wykonanie 1 m² danego rodzaju koszenia czy grabienia. Najpierw oblicza się czas koszenia pasa przybrzeżnego: powierzchnia 900 m² razy jednostkowy czas koszenia ręcznego dla pasa przybrzeżnego z tabeli. Analogicznie liczy się czas koszenia skarp: 200 m² razy jednostkowy czas koszenia skarp, zwykle większy, bo praca na skarpie jest trudniejsza, wymaga ostrożności i często wolniejszego tempa. Do tego dochodzi czas wygrabiania skoszonej roślinności ze skarpy – osobna pozycja w tabeli, także liczona od 200 m², bo grabimy właśnie tę skarpę, a nie cały pas przybrzeżny. Suma tych trzech czasów daje łączną liczbę roboczogodzin, które następnie mnożymy przez stawkę 13,00 zł/h. Jeśli przyjmiemy typowe wartości normatywne dla robót utrzymaniowych cieków (z katalogów stosowanych w gospodarce wodnej), to suma roboczogodzin wychodzi tak, że po przemnożeniu przez 13 zł otrzymujemy właśnie 624 zł. Moim zdaniem warto tu zwrócić uwagę na jedną rzecz praktyczną: w realnym kosztorysie do robocizny dolicza się jeszcze narzuty (koszty pośrednie, zysk, koszty sprzętu ręcznego itp.), ale w zadaniach testowych zazwyczaj liczymy „czystą” robociznę bez narzutów, dokładnie tak jak w tym przykładzie. W praktyce utrzymania cieków i urządzeń wodnych takie wyliczenia robi się regularnie przy planowaniu koszenia wałów, skarp rowów, pasów przybrzeżnych rzek – znajomość zasad obliczania kosztów na podstawie powierzchni i normatywów jest więc absolutną podstawą dobrej organizacji utrzymania i prawidłowego kosztorysowania robót.
W tym zadaniu cały problem sprowadza się do poprawnego policzenia czasu robocizny na podstawie powierzchni i normatywów jednostkowych, a potem do prostego przemnożenia przez stawkę godzinową. Błędne odpowiedzi zwykle biorą się z jednego z kilku schematycznych potknięć: zsumowania powierzchni i przyjęcia jednego uśrednionego czasu, pomylenia jednostek albo całkowitego pominięcia którejś z czynności. Koszenie pasa przybrzeżnego i koszenie skarp to nie jest to samo w sensie normatywów – w katalogach norm (KNR, KNNR czy katalogi branżowe dla gospodarki wodnej) skarpa ma inne nakłady czasu niż teren płaski. Na skarpie pracuje się wolniej, jest mniej wygodnie, trzeba zachować większe bezpieczeństwo, więc roboczogodziny na 1 m² są po prostu wyższe. Jeśli ktoś policzy wszystko jednym wskaźnikiem dla 1100 m², to wynik prawie na pewno wyjdzie zbyt niski albo zbyt wysoki, co prowadzi do takich wartości jak 640 zł czy 800 zł. Drugi typ błędu to pominięcie grabienia skoszonej roślinności ze skarpy. W praktyce utrzymania cieków samo koszenie to dopiero połowa roboty – roślinność trzeba zebrać i usunąć, bo inaczej zatyka przekrój cieku, niszczy estetykę i może utrudniać przepływ. Jeżeli w obliczeniach uwzględni się tylko koszenie 900 m² pasa i 200 m² skarp, a pominie czas grabienia, całkowita robocizna wychodzi zaniżona, co może dawać np. wartości zbliżone do 640 zł. Zdarza się też odwrotna skrajność: ktoś przyjmuje za duże normatywy czasowe (np. myli normę na 100 m² z normą na 1 m²) i wtedy koszt rośnie do poziomu 800 lub nawet 960 zł. To typowy błąd jednostek – w kosztorysowaniu trzeba zawsze bardzo dokładnie patrzeć, czy tabela podaje np. godziny na 1 m², 10 m² czy 100 m². Z mojego doświadczenia w pracach utrzymaniowych na ciekach naturalnych największy problem jest właśnie z rozróżnianiem poszczególnych pozycji: koszenie pasa przybrzeżnego, koszenie skarp, grabienie, załadunek, wywóz. W teście uwzględniono tylko trzy z nich, ale każda musi być policzona osobno. Poprawne podejście to: policzyć osobno czas koszenia 900 m² pasa, osobno koszenia 200 m² skarp, osobno grabienia 200 m² i dopiero sumę roboczogodzin pomnożyć przez 13 zł/h. Każde uproszczenie typu „zsumuję powierzchnie i przemnożę przez jedną normę” albo „pominę grabienie, bo to mało” prowadzi do jednej z błędnych odpowiedzi. W realnych kosztorysach takie zaniżenie lub zawyżenie mogłoby skutkować źle skalkulowaną ofertą, problemami przy rozliczeniu robót i niepotrzebnymi konfliktami z inwestorem.