Poprawnie – drewno ma największą wytrzymałość na ściskanie wtedy, gdy siła działa wzdłuż włókien. Wynika to z samej budowy drewna: włókna drzewne są jak pęczek równoległych rurek lub włókien, które najlepiej przenoszą obciążenia właśnie w swoim kierunku. W osi podłużnej pień drzewa był całe życie ściskany i zginany przez wiatr, śnieg, własny ciężar, więc natura „zaprojektowała” ten materiał głównie na pracę wzdłuż włókien. W badaniach laboratoryjnych i w normach (np. PN-EN dotyczących drewna konstrukcyjnego) zawsze podaje się osobno wytrzymałość na ściskanie wzdłuż i w poprzek włókien. Ta pierwsza jest wielokrotnie większa. Dlatego przy projektowaniu elementów drewnianych w budownictwie wodnym – np. pali, kleszczy, oczepów, umocnień faszynowych, pali w ostrogach czy drewnianych elementów śluz – dąży się do takiego ułożenia konstrukcji, aby główne siły ściskające przebiegały możliwie równolegle do włókien. Przykładowo pal drewniany wbity pionowo w grunt pracuje głównie na ściskanie wzdłuż włókien od ciężaru konstrukcji hydrotechnicznej, którą podtrzymuje. To jest dla niego najbardziej korzystny układ. Jeśli ktoś oparłby ciężki element na drewnie obciążanym poprzecznie do włókien, szybko wyszłyby zmiażdżenia, spękania, odkształcenia trwałe. Moim zdaniem w praktyce terenowej warto zawsze patrzeć, jak prowadzą się włókna w przekroju i intuicyjnie ustawiać element tak, żeby obciążenia szły „po słojach”, a nie „przez słoje”. To jedna z takich prostych, ale bardzo ważnych zasad dobrej praktyki wykonawczej w konstrukcjach z drewna, także w robotach wodnych i okołohydrotechnicznych.
Wytrzymałość drewna na ściskanie silnie zależy od kierunku działania obciążenia względem włókien, a to jest coś, co często się intuicyjnie myli. Drewno nie jest materiałem izotropowym jak np. dobrze zagęszczony beton – ma budowę włóknistą, anizotropową. Oznacza to, że jego własności mechaniczne są zupełnie inne wzdłuż włókien niż w poprzek czy pod kątem. Kiedy siła działa w poprzek włókien, struktura komórkowa drewna jest de facto zgniatana od boku. Komórki, które normalnie ustawione są jak rurki wzdłuż pnia, zaczynają się spłaszczać, łatwo dochodzi do lokalnych zgnieceń, miażdżenia i odrywania włókien. W praktyce daje to dużo mniejszą nośność i większe odkształcenia trwałe. Stąd w miejscach, gdzie mamy dociski poprzeczne, np. podkładki, oparcia belek na słupach, stosuje się większe powierzchnie styku, elementy stalowe albo dodatkowe wzmocnienia, bo drewno w tym kierunku jest „delikatniejsze”. Podobnie mylne jest założenie, że obciążenie pod kątem 30° czy 45° do włókien będzie korzystne. W takim układzie siła rozkłada się na składową wzdłuż włókien i poprzeczną, czyli łączymy w jednym miejscu dwa niekorzystne zjawiska: częściowe ściskanie poprzeczne i ścinanie włókien. To często prowadzi do powstawania rys ukośnych, wyłupywania się fragmentów drewna i utraty sztywności połączeń. Typowym błędem myślowym jest patrzenie na drewno jak na stal czy beton i zakładanie, że „kątowo” będzie jakoś uśrednione i może bezpieczniejsze – w drewnie jest odwrotnie, im bardziej odchodzimy od kierunku włókien, tym wytrzymałość jest na ogół gorsza. Dobre praktyki projektowe i wykonawcze w budownictwie wodnym mówią jasno: elementy drewniane, które mają przenosić ściskanie (pale, słupy, rygle podparte na słupach), należy układać tak, aby główne siły były jak najbardziej równoległe do włókien. Wszystkie inne kierunki obciążenia są kompromisem, który trzeba bardzo ostrożnie sprawdzać obliczeniowo i konstrukcyjnie zabezpieczać, właśnie dlatego, że drewno nie lubi ściskania w poprzek słojów ani ukośnego zgniatania.