Prawidłowo obliczyłeś koszt robocizny. Klucz jest bardzo prosty, ale w praktyce na budowie wodnej takie rachunki wykonuje się non stop i łatwo o pomyłkę. Mamy stawkę 20,00 zł za roboczogodzinę i zmianę roboczą trwającą 8 godzin. Najpierw liczymy koszt jednego dnia pracy jednego pracownika: 20,00 zł × 8 h = 160,00 zł za dzień. Następnie mnożymy to przez liczbę dni roboczych: 160,00 zł × 3 dni = 480,00 zł. To jest właśnie łączny koszt robocizny pracownika za 3 dni utrzymania skarp i pasa przybrzeżnego cieku. W kosztorysowaniu i planowaniu robót utrzymaniowych na ciekach przyjmuje się właśnie takie proste przeliczenia: stawka godzinowa × liczba godzin × liczba dni × ewentualnie liczba pracowników. W praktyce, gdy robisz przedmiar lub kosztorys ofertowy na roboty konserwacyjne (np. wykaszanie skarp, ręczne odmulanie przybrzeża, usuwanie zakrzaczeń), to taki rachunek jest podstawą do dalszych wyliczeń, do których dopiero później dolicza się narzuty: koszty pośrednie, zysk, ewentualne koszty sprzętu. Moim zdaniem warto wyrobić sobie nawyk, żeby zawsze zaczynać od policzenia roboczogodzin: ile osób, ile godzin dziennie, ile dni. Dopiero potem przeliczać to na złotówki. To się zgadza z typową metodyką kosztorysowania w budownictwie wodnym i ogólnie w robotach inżynieryjnych – najpierw ilości robót i czas, potem stawki. Taki sposób liczenia jest też spójny z katalogami norm (KNR), gdzie normuje się nakład robocizny w r-g na jednostkę roboty, a następnie przelicza się to przez stawki.
W tym zadaniu najczęściej problemem nie jest sama matematyka, tylko sposób myślenia o czasie pracy i stawce. Podstawą jest zrozumienie, że stawka 20,00 zł dotyczy jednej roboczogodziny, a nie całego dnia ani całego okresu robót. Jeśli ktoś jako wynik podaje 160,00 zł, to zwykle zatrzymuje się na pierwszym etapie obliczeń: 20,00 zł × 8 godzin = 160,00 zł, czyli koszt jednego dnia pracy pracownika. To jest poprawny pośredni wynik, ale nie uwzględnia faktu, że prace trwają aż 3 dni. W praktyce na budowie taki błąd oznaczałby zaniżenie kosztów o dwie trzecie, co przy większych robotach konserwacyjnych na ciekach mogłoby całkowicie rozłożyć budżet zadania. Z kolei odpowiedź 200,00 zł zwykle wynika z pomylenia jednostek: ktoś bierze stawkę 20,00 zł i mnoży ją tylko przez liczbę dni (3, czasem „zaokrąglając” w głowie), ignorując długość zmiany roboczej. To typowe pomieszanie stawki godzinowej z jakąś wyimaginowaną stawką dzienną. W kosztorysowaniu robót wodnych jest to poważny błąd, bo wszystkie kalkulacje opierają się na roboczogodzinach, a nie na luźno przyjętych stawkach „za dzień”. Natomiast wynik 400,00 zł często bierze się z częściowego poprawnego myślenia: ktoś mnoży 20,00 zł × 8 godzin = 160,00 zł i potem „na oko” szacuje, że za kilka dni to będzie około 400 zł, albo przez pomyłkę przy mnożeniu 160 × 3 wpisuje 400 zamiast 480. W realnych warunkach robót utrzymaniowych na ciekach, gdzie liczy się precyzyjne planowanie kosztów pracy przy koszeniu skarp, ręcznym usuwaniu namułu czy pielęgnacji pasa przybrzeżnego, takie odchyłki prowadzą do błędnych wycen ofertowych. Dobra praktyka w branży jest taka, żeby zawsze rozpisywać to krok po kroku: najpierw liczba godzin (8 godzin × 3 dni = 24 roboczogodziny), potem dopiero przemnożyć przez stawkę: 24 r-g × 20,00 zł/r-g = 480,00 zł. Z mojego doświadczenia, gdy człowiek trzyma się tej logiki „najpierw czas, potem pieniądze”, znacząco spada liczba pomyłek w prostych, ale kluczowych obliczeniach kosztów robocizny.