Prawidłowo – w skali 1:100 każdy 1 mm na rysunku odpowiada 100 mm w terenie. Skoro na rysunku odcinek ma 5 mm, to w rzeczywistości ma 5 × 100 = 500 mm, czyli 50 cm. To jest klasyczne przeliczenie skali liniowej: najpierw rozumiesz, co oznacza mianownik skali (100 razy powiększenie w terenie), a potem po prostu mnożysz długość z rysunku przez ten współczynnik. Moim zdaniem warto się przyzwyczaić do przeliczania wszystkiego na milimetry, bo dokumentacja techniczna i geodezyjna bardzo często operuje właśnie milimetrami. W praktyce przy regulacji cieku wodnego, na przykład przy wytyczaniu umocnień skarp czy długości odcinków koryta do przekopu, błędne odczytanie skali może skutkować poważnymi rozbieżnościami w robotach ziemnych. Dobra praktyka jest taka, że najpierw sprawdza się skalę podaną w tabelce rysunkowej (np. 1:50, 1:100, 1:500), potem robi się szybkie przeliczenie kontrolne „na boku”, choćby dla jednego prostego odcinka, żeby zobaczyć, czy wartości są realne. W geodezji i pomiarach sytuacyjno-wysokościowych stosowanych na budowach hydrotechnicznych przyjmuje się, że osoba pracująca z dokumentacją musi swobodnie przechodzić między rysunkiem a rzeczywistością, przeliczając długości, spadki, rzędne. Tu akurat skala 1:100 jest dość wygodna: 1 cm na rysunku to 1 m w terenie, a 5 mm to po prostu pół metra, czyli 50 cm. Tego typu umiejętność przydaje się potem przy odczytywaniu planów regulacji cieków, profili podłużnych i poprzecznych, a także przy wstępnym szacowaniu objętości robót ziemnych czy długości umocnień z faszyny lub gabionów. Im bardziej automatycznie będziesz to liczyć, tym mniej ryzyka pomyłek na budowie.
W tym zadaniu kluczowe jest prawidłowe zrozumienie skali 1:100 i konsekwentne trzymanie się jednostek. Skala 1:100 oznacza, że 1 jednostka długości na rysunku odpowiada 100 takim samym jednostkom w terenie. Jeśli na rysunku mamy 5 mm, to w rzeczywistości jest to 5 × 100 = 500 mm. I teraz cała sztuka polega na rozsądnym zamienianiu jednostek. 500 mm to 50 cm, a jednocześnie 0,5 m. Typowy błąd polega na przeskakiwaniu od razu na metry lub decymetry bez dokładnego policzenia milimetrów. Jeżeli ktoś wybiera 5 cm, to tak jakby przyjął, że skala wynosi 1:10, bo 5 mm na rysunku dałoby wtedy 50 mm w rzeczywistości, czyli 5 cm. To jest dziesięciokrotne zaniżenie długości i w praktyce, przy regulacji cieku, oznaczałoby np. źle wymierzone odcinki umocnień, za krótkie odcinki narzutów kamiennych czy źle dobrane długości elementów prefabrykowanych. Z kolei odpowiedź 50 dm sugeruje przeskalowanie w drugą stronę: 50 dm to 5 m, a więc jakby ktoś policzył 5 mm × 1000 zamiast ×100. Taki błąd mógłby się wziąć z pomieszania faktu, że 1 m to 1000 mm, ale w skali 1:100 mnożymy przez 100, a nie przez 1000. Podobnie 500 m to już zupełnie oderwana od realiów wartość dla tak małego odcinka na rysunku. To wygląda tak, jakby ktoś zignorował jednostki i pomnożył milimetry przez 100, a potem jeszcze bez kontroli przepisał wynik w metrach. Z mojego doświadczenia najczęstszy problem to właśnie brak konsekwencji w jednostkach: ktoś zaczyna w milimetrach, kończy w centymetrach, a zapisuje w metrach. W pomiarach i geodezji stosowanych na budowach hydrotechnicznych dobrą praktyką jest zawsze wykonać przeliczenie krok po kroku: najpierw długość z rysunku w mm, potem przemnożyć przez mianownik skali, a na końcu spokojnie zamienić na wygodną jednostkę (cm lub m), sprawdzając, czy wynik ma sens fizyczny. Przy pracy z dokumentacją regulacji cieków, profilami koryta czy projektami wałów przeciwpowodziowych takie podstawowe, ale precyzyjne podejście pozwala uniknąć poważnych błędów wykonawczych i sporów na budowie.