Prawidłowo – ilość robót odmuleniowych w korycie rzeki określa się w metrach sześciennych (m³), bo interesuje nas objętość urobku, a nie sama powierzchnia czy długość. Przy odmulaniu usuwamy nagromadzony osad denny: piasek, muł, żwir, czasem rumosz drzewny. Z punktu widzenia technologii robót ziemnych i kosztorysowania kluczowe jest, ile tej masy ziemnej trzeba wydobyć, wywieźć i ewentualnie składować. I to właśnie opisuje jednostka m³. W praktyce wygląda to tak, że najpierw wykonuje się pomiary geodezyjne przekrojów poprzecznych koryta przed i po powodzi albo przed i po odmuleniu. Na tej podstawie oblicza się objętość materiału do usunięcia, stosując metody objętościowe, np. przekrojów poprzecznych albo siatki pól. W dokumentacji technicznej i w przedmiarach robót odmuleniowych zawsze podaje się zakres robót w m³, bo tak rozlicza się wykonawcę, dobiera sprzęt (koparki, pogłębiarki) i planuje transport. Długość odcinka rzeki w metrach jest oczywiście potrzebna, ale tylko pomocniczo – do rozmieszczenia sprzętu, organizacji budowy, planowania dojazdów. Podobnie powierzchnia w hektarach może być użyteczna przy zabiegach pielęgnacyjnych na terenach zalewowych, ale nie do samego odmulania koryta. Moim zdaniem warto sobie zapamiętać prostą zasadę z praktyki: wszędzie tam, gdzie mówimy o wykopie, nasypie, odmuleniu, poszerzeniu koryta – podstawową jednostką rozliczeniową jest objętość, czyli właśnie m³, bo od niej zależą realne koszty robót ziemnych i czas ich wykonania.
Przy robotach odmuleniowych w korycie rzeki kluczowe jest zrozumienie, co tak naprawdę chcemy policzyć. Nie chodzi o sam fakt, że coś robimy na rzece, tylko o to, ile materiału trzeba fizycznie usunąć. Odmulanie to klasyczne roboty ziemne – usuwamy osady denne, które zmniejszają głębokość i przepustowość cieku. Z tego powodu zawsze interesuje nas objętość urobku, a nie jego masa czy tylko powierzchnia. Użycie jednostki tony (t) bywa kuszące, bo ziemia, muł, żwir mają swoją masę, ale w hydrotechnice i kosztorysowaniu robót ziemnych przyjmuje się standardowo rozliczanie w m³. Masa zależy od wilgotności, zagęszczenia, składu granulometrycznego, a to zmienia się w czasie i wzdłuż cieku. Jednostka t jest więc mało praktyczna do projektowania i porównywania zakresu robót. Metry (m) też brzmią pozornie logicznie, bo odmulanie robi się na określonym odcinku rzeki, ale długość mówi nam tylko, jak długi fragment koryta obejmuje zadanie. Bez znajomości głębokości osadów i szerokości koryta nie wiemy, ile realnie jest pracy. Dwa odcinki po 500 m mogą wymagać zupełnie innej ilości robót, jeśli na jednym zalega 0,2 m mułu, a na drugim 1,0 m. Podobnie z hektarami (ha): ta jednostka służy do opisu powierzchni, jest przydatna np. przy koszeniu roślinności na międzywalu czy pielęgnacji terenów zalewowych, ale całkowicie nie oddaje objętości osadów dennych. Typowym błędem jest mylenie „zasięgu robót” z „ilością robót”. Zasięg możemy podać w metrach lub hektarach, ale ilość robót ziemnych – zwłaszcza w regulacji cieków i utrzymaniu koryt – zawsze powinna być określana w metrach sześciennych. To zgodne zarówno z dobrą praktyką branżową, jak i z zasadami kosztorysowania i sporządzania przedmiarów robót hydrotechnicznych.