Prawidłowo – objętość robót odmuleniowych w korycie rzeki określa się w metrach sześciennych (m³). W hydrotechnice i przy robotach ziemnych jest to podstawowa jednostka miary objętości gruntu, namułów czy urobku. W praktyce, gdy projektant albo inspektor nadzoru zleca odmulenie koryta po przejściu fali powodziowej, w dokumentacji technicznej i w przedmiarach zawsze podaje się kubaturę osadów do usunięcia właśnie w m³. Dzięki temu można łatwo policzyć ilość urobku do wywiezienia, dobrać odpowiedni sprzęt (koparki, pogłębiarki, samochody wywrotki) oraz oszacować koszty robót zgodnie z katalogami norm i cen. Moim zdaniem bez metra sześciennego w tej branży to w ogóle ciężko byłoby sensownie rozmawiać o jakichkolwiek robotach ziemnych. W dobrych praktykach utrzymaniowych cieków wodnych przyjmuje się, że dokumentacja powykonawcza również wykazuje faktycznie usuniętą ilość namułu w m³, co pozwala porównać stan przed i po robotach, na podstawie przekrojów poprzecznych i podłużnych rzeki. Jednostki typu litr czy decymetr sześcienny używa się raczej w laboratorium albo przy małych pojemnościach, a nie przy korycie rzeki, gdzie mówimy o setkach czy tysiącach metrów sześciennych. W projektach regulacji rzek, odbudowy przekrojów czy konserwacji urządzeń wodnych (np. zbiorników, komór, przepustów) przyjmuje się jednolicie m³, żeby zachować spójność z normami branżowymi i kosztorysowaniem, co jest po prostu wygodne i praktyczne.
W robotach hydrotechnicznych i przy utrzymaniu cieków wodnych kluczowe jest poprawne posługiwanie się jednostkami miar. Jeżeli mówimy o odmuleniu koryta rzeki po przejściu fali powodziowej, to zawsze interesuje nas objętość osadów, a nie ich masa czy długość warstwy. Dlatego branżowo przyjętą jednostką jest metr sześcienny (m³), który opisuje, ile przestrzeni zajmuje namuł do usunięcia. Używanie jednostek takich jak litr, decymetr sześcienny czy hektolitr może się wydawać intuicyjne, bo też opisują objętość, ale w skali koryta rzeki są one całkowicie niepraktyczne. Litr to jednostka stosowana głównie do cieczy i małych objętości, np. w gospodarstwie domowym czy laboratorium. W odmulaniu rzek operuje się wartościami rzędu setek lub tysięcy metrów sześciennych – przeliczanie tego na litry dawałoby liczby z ogromną ilością zer, kompletnie niefunkcjonalne przy kosztorysowaniu i planowaniu sprzętu. Podobnie decymetr sześcienny jest równoważny litrowi, więc problem jest dokładnie ten sam: jednostka zbyt mała, bardziej szkolna niż zawodowa. Hektolitr z kolei bywa używany np. w browarnictwie czy rolnictwie, ale w hydrotechnice praktycznie się go nie stosuje do opisu robót ziemnych. Typowym błędem jest mylenie tego, że „skoro to też objętość, to będzie dobrze”. W rzeczywistości dobre praktyki branżowe i dokumentacja techniczna (projekty, przedmiary, kosztorysy, protokoły odbioru) trzymają się metra sześciennego jako podstawy. Pozwala to łatwo liczyć kubaturę urobku na podstawie powierzchni przekrojów i różnicy rzędnych dna rzeki. Z mojego doświadczenia, jeśli ktoś operuje innymi jednostkami przy takich robotach, to później pojawiają się nieporozumienia przy rozliczeniach i weryfikacji zakresu robót. Stąd tak duży nacisk, żeby w robotach odmuleniowych i regulacyjnych trzymać się m³ jako standardu.