Prawidłowa jest wartość 30÷40 cm, bo właśnie taką maksymalną grubość przyjmuje się dla warstw gruntu wbudowywanych w korpus wału przeciwpowodziowego przy typowych technologiach zagęszczania. Chodzi o to, żeby każda warstwa mogła być równomiernie i skutecznie dogęszczona walcem lub innym sprzętem. Przy grubości rzędu 30–40 cm energia zagęszczania jest w stanie „przejść” przez całą warstwę i zapewnić wymagany wskaźnik zagęszczenia, np. Is ≥ 0,95 według PN-S czy równoważnych wytycznych hydrotechnicznych. W praktyce na budowie często projekt albo specyfikacja techniczna dokładnie to narzuca: grunt nasypowy układać warstwami o grubości nie większej niż 0,3–0,4 m i każdą warstwę zagęszczać do określonego wskaźnika. Jest to szczególnie ważne przy wałach przeciwpowodziowych, bo od jednorodnego zagęszczenia zależy szczelność i stateczność skarp oraz minimalizacja filtracji podłużnej i poprzecznej. Gdyby warstwa była grubsza, dolna część zostałaby niedogęszczona, powstałyby strefy słabego gruntu, a w konsekwencji ryzyko osiadań, pęknięć i przesiąków. Z drugiej strony robienie cieńszych warstw też nie ma większego sensu ekonomicznego – sprzęt musiałby wykonywać więcej przejść, a efekt techniczny byłby bardzo podobny. Moim zdaniem warto zapamiętać tę wartość 30–40 cm jako taki „złoty standard” dla wałów ziemnych i innych nasypów hydrotechnicznych, oczywiście z zastrzeżeniem, że konkretne normy czy specyfikacje mogą lokalnie doprecyzowywać wymagania, np. zaostrzać je przy gruntach trudniejszych do zagęszczenia lub przy newralgicznych elementach obiektu, jak korona wału czy strefy uszczelniające.
W budowie korpusu wału przeciwpowodziowego kluczowe jest to, żeby każda warstwa gruntu była na tyle cienka, aby sprzęt zagęszczający mógł skutecznie przenieść energię ubijania przez całą jej grubość. Zbyt mała grubość warstwy jest po prostu nieekonomiczna, natomiast zbyt duża prowadzi do poważnych problemów technicznych. Propozycje grubości rzędu 5–10 cm wynikają często z intuicji, że „cieniej znaczy dokładniej”, ale w robotach ziemnych przy wałach byłoby to kompletnie niepraktyczne. Taka warstwa jest trudna do równomiernego rozścielenia dużym sprzętem, szybko się przesusza albo przewilgaca, a liczba przejazdów maszyn i czas robót rosną dramatycznie bez istotnej poprawy jakości. W praktyce dobre specyfikacje techniczne i wytyczne hydrotechniczne przewidują warstwy kilkudziesięciocentymetrowe, a nie po kilka centymetrów. Z drugiej strony wartości typu 80–100 cm wynikają zwykle z myślenia „będzie szybciej, jak damy grubiej”, co jest typowym błędem przy planowaniu robót ziemnych. Przy tak dużej grubości zagęszczarka czy walec nie są w stanie dogęścić dolnej części warstwy. Powstają strefy niedogęszczone, o większej porowatości, które w wale przeciwpowodziowym stają się potencjalnymi drogami filtracji wody. Później objawia się to osiadaniami, spękaniami, nierówną koroną wału, a w skrajnym przypadku nawet utratą stateczności fragmentu korpusu podczas wysokiej wody. Przy grubości rzędu 10–20 cm problem jest już mniejszy, ale nadal rozmija się to z typowymi wymaganiami dla nasypów hydrotechnicznych średniej wielkości. Tak cienkie warstwy stosuje się raczej lokalnie, np. przy bardzo trudnych gruntach lub przy ręcznym dogęszczaniu w strefach detali konstrukcyjnych, a nie jako standard dla całego korpusu wału. Dobrą praktyką jest więc przyjęcie grubości rzędu 30–40 cm, która zapewnia kompromis między jakością zagęszczenia a ekonomiką i organizacją robót. Właśnie dlatego odpowiedzi wskazujące na kilka centymetrów albo blisko metr grubości nie odpowiadają rzeczywistym standardom stosowanym przy budowie wałów przeciwpowodziowych.