Prawidłowo wskazany został wskaźnik zagęszczenia, bo przy budowie wału przeciwpowodziowego kluczowe jest właśnie to, jak mocno grunt jest zagęszczony w każdej warstwie. Od zagęszczenia zależy nośność wału, jego stateczność oraz odporność na filtrację wody. Grunt słabo zagęszczony będzie się osiadał, może pękać, tworzyć szczeliny, a w efekcie woda łatwiej znajdzie drogę przez korpus wału. W praktyce na budowie stosuje się najczęściej odniesienie do tzw. wskaźnika zagęszczenia Is, liczonego w stosunku do maksymalnej gęstości objętościowej szkieletu gruntowego określonej z normalnej próby Proctora. Dobre praktyki i wytyczne hydrotechniczne wymagają zwykle, żeby w korpusie wału osiągać Is co najmniej 0,95, a w strefach szczególnie odpowiedzialnych – nawet wyżej. Moim zdaniem to jest jedna z tych rzeczy, których na budowie naprawdę nie można odpuszczać. W każdej ułożonej warstwie gruntu kontroluje się więc zagęszczenie, stosując np. płyty dynamiczne, sondowania, czasem metodę obciążeń próbnych. Warstwy mają określoną grubość roboczą (np. 20–30 cm przed zagęszczeniem), żeby sprzęt zagęszczający mógł faktycznie „przepracować” cały przekrój. W praktyce wygląda to tak, że operator rozkłada warstwę, walec lub zagęszczarka wykonuje wymaganą liczbę przejść, a potem laborant lub geotechnik wykonuje kontrolne pomiary. Dopiero po potwierdzeniu odpowiedniego wskaźnika zagęszczenia można kłaść następną warstwę. To jest standardowa procedura na dobrze prowadzonej budowie wałów, zgodna z zasadami budownictwa hydrotechnicznego i normami geotechnicznymi, bo bez odpowiedniego zagęszczenia nawet najlepszy projekt na papierze nie obroni się w czasie wysokiej wody.
Przy robotach ziemnych związanych z budową wałów przeciwpowodziowych bardzo łatwo skupić się na niewłaściwych parametrach gruntu, które brzmią naukowo, ale nie są kluczowe z punktu widzenia praktyki wykonawczej. Podczas samego układania warstw gruntu w wale najważniejsze jest to, jak ten grunt zostanie zagęszczony. Wskaźnik zagęszczenia mówi nam, czy osiągnęliśmy wymaganą gęstość objętościową szkieletu gruntowego, a więc czy korpus wału będzie stabilny, mało odkształcalny i odporny na działanie wody. Tymczasem często myli się to z pojęciami takimi jak spoistość czy różnoziarnistość. Współczynnik spoistości odnosi się do właściwości gruntu, głównie spoistych, jak gliny czy iły. Jest ważny przy doborze rodzaju gruntu do budowy wału i ocenie jego zachowania w dłuższym okresie, ale nie jest parametrem, który kontroluje się warstwa po warstwie w trakcie zagęszczania. To bardziej cecha materiału, określana w laboratorium, a nie bieżący parametr robót. Podobnie wskaźnik różnoziarnistości dotyczy uziarnienia gruntów niespoistych, szczególnie piasków i żwirów. Określa, jak zróżnicowane są ziarna pod względem wielkości i czy grunt ma dobre właściwości filtracyjne lub zagęszczające. Tego typu parametry bada się na etapie projektowym i przy kwalifikacji materiału z wyrobiska, a nie jako rutynową kontrolę każdej kolejnej warstwy korpusu wału. Współczynnik spulchnienia z kolei opisuje, jak zmienia się objętość gruntu po wydobyciu z calizny – ile więcej miejsca zajmuje grunt „rozluźniony” w stosunku do stanu naturalnego. Jest to bardzo przydatne przy obliczaniu objętości mas ziemnych i planowaniu transportu, ale nie służy do oceny jakości zagęszczenia ułożonej warstwy. Typowym błędem jest myślenie, że skoro grunt jest „spulchniony” i potem go zagęszczamy, to współczynnik spulchnienia nadaje się do bieżącej kontroli robót. W rzeczywistości, na budowie wału inżynier i laborant interesują się przede wszystkim tym, czy osiągnięto wymagany wskaźnik zagęszczenia w każdej warstwie, zgodnie z projektem i normami. Pozostałe parametry są ważne, ale bardziej w tle – przy doborze i opisie gruntu, a nie jako główne kryterium odbioru poszczególnych warstw nasypu.