Pojęcie „przekop” w hydrotechnice i przy regulacji cieków oznacza sztucznie wykonany nowy odcinek koryta, który likwiduje naturalne zakole rzeki, żeby skrócić jej bieg. Właśnie dlatego poprawna jest odpowiedź mówiąca o zlikwidowanym zakolu rzeki w celu skrócenia długości jej biegu. Taki przekop wykonuje się zwykle tam, gdzie rzeka mocno meandruje, podmywa brzegi, zagraża zabudowie, infrastrukturze albo powoduje lokalne podtopienia. Z mojego doświadczenia to jest jedno z podstawowych narzędzi regulacji rzek, obok umacniania brzegów, budowy ostróg czy progów dennych. Skrócenie biegu rzeki przez przekop powoduje zwiększenie spadku podłużnego, a więc i prędkości przepływu na danym odcinku. W praktyce projektowej trzeba to dobrze policzyć, żeby nie doprowadzić do nadmiernej erozji dna i brzegów poniżej przekopu. Dlatego przekop często łączy się z umocnieniem skarp, np. narzutem kamiennym, koszami gabionowymi, materacami siatkowo-kamiennymi albo faszyną. W dokumentacji technicznej przekopy opisuje się w projektach regulacji rzek i potoków, zgodnie z zasadami gospodarki wodnej i przepisami prawa wodnego. W dobrych praktykach branżowych kładzie się nacisk na to, żeby przekop nie pogorszył warunków przepływu w dół rzeki i nie zwiększył zagrożenia powodziowego. Dlatego robi się analizy hydrologiczne, modelowanie przepływu, a sam przekop wbudowuje się etapami, przy kontrolowanych stanach wody. W robotach ziemnych przy przekopie ważna jest też organizacja prac: dojazd dla koparek, odwodnienie placu budowy, zabezpieczenie skarp na czas wykonywania robót oraz późniejsze utrzymanie nowego koryta w ramach bieżącej konserwacji urządzeń wodnych.
W hydrotechnice wiele pojęć brzmi do siebie podobnie, ale oznacza zupełnie różne rzeczy, dlatego łatwo się pomylić. „Przekop” ma dość precyzyjne znaczenie i nie odnosi się ani do sposobu pracy koparki, ani do ogólnego stanowiska roboczego, ani też do typowego elementu wału przeciwpowodziowego. To nie jest żaden rodzaj „przejścia koparką przez teren nadmiernie uwilgocniony”. To raczej opis warunków gruntowych i organizacji robót ziemnych. W praktyce na podmokłym terenie stosuje się odpowiednio dobrany sprzęt, drogi technologiczne, czasem materace z kruszywa, geowłókniny, a nawet gąsienicowe koparki o niskim nacisku jednostkowym, ale sama czynność kopania w gruncie nawodnionym nie jest nazywana przekopem. To tylko warunki realizacji robót ziemnych. Podobnie mylące bywa kojarzenie przekopu ze „stanowiskiem pracy koparki służącym do wykonywania głębokiego wykopu”. Stanowisko pracy, front robót, skarpowanie, głęboki wykop – to są pojęcia z organizacji robót ziemnych, spotykane przy budowie kanałów, zbiorników, fundamentów, ale nie opisują one funkcji hydrotechnicznej polegającej na skróceniu biegu cieku. Przekop jest od początku do końca zaprojektowany jako nowe koryto omijające zakole. Pojawia się też skojarzenie z „wykopem do umieszczenia w wale przeciwpowodziowym zamknięcia szandorowego”. To już jest zupełnie inny element – dotyczy budowy urządzeń wodnych w korpusie wału, np. przepustów, zasuw, szandorów. W takim przypadku mówimy raczej o przepuście wałowym, komorze szandorowej, wykopie pod urządzenie, a nie o przekopie. Przekop nie służy do lokalnego przeprowadzenia wody przez wał, tylko do zmiany przebiegu rzeki w skali całego odcinka. Typowym błędem myślowym jest utożsamianie każdego większego wykopu w pobliżu wody z przekopem. W dobrej praktyce warto zawsze zadać sobie pytanie: czy ten obiekt zmienia bieg rzeki, likwiduje zakole i tworzy nowe koryto? Jeśli nie, to najprawdopodobniej nie jest to przekop, tylko inny rodzaj wykopu lub urządzenia wodnego. Takie rozróżnienie jest istotne przy czytaniu projektów regulacji cieków, dokumentacji powodziowej i przy planowaniu robót ziemnych na obiektach hydrotechnicznych.