Prawidłowo – dane dotyczące przepływów charakterystycznych rzeki (np. Qśr, Qmax, Q1%, Q10%, przepływ nienaruszalny) znajdują się w operacie wodnoprawnym. To właśnie operat jest podstawowym dokumentem techniczno-prawnym, który opracowuje się przy uzyskiwaniu pozwolenia wodnoprawnego na regulację rzeki, budowę urządzenia wodnego czy ingerencję w koryto. Z mojego doświadczenia to trochę taka „instrukcja obsługi” cieku z punktu widzenia prawa wodnego – musi być tam opisany stan istniejący, analizy hydrologiczne, obliczenia przepływów oraz prognoza oddziaływania inwestycji na stosunki wodne. W praktyce projektant korzysta z danych hydrologicznych (np. z IMGW) i na ich podstawie, zgodnie z obowiązującymi wytycznymi, wyznacza przepływy charakterystyczne. Następnie te wartości trafiają właśnie do operatu wodnoprawnego, gdzie są powiązane z przekrojami rzeki, profilem podłużnym, obliczeniami piętrzenia, sprawdzeniem stateczności umocnień itp. Bez tych przepływów nie da się sensownie zaprojektować przekroju regulacyjnego, wysokości i geometrii umocnień ani sprawdzić bezpieczeństwa przeciwpowodziowego. Dobre praktyki mówią, żeby w operacie podawać nie tylko suche liczby, ale też źródła danych, okres obserwacji, zastosowane metody obliczeniowe oraz przyjęte współczynniki bezpieczeństwa. Dzięki temu wykonawca i inspektor nadzoru mają jasność, skąd się wzięły parametry przyjęte w projekcie. Co ważne, kosztorys, harmonogram czy plan BIOZ mogą się do tych danych odwoływać, ale ich nie tworzą – one tylko korzystają z wyników zawartych właśnie w operacie wodnoprawnym.
W tym pytaniu łatwo dać się zmylić, bo wszystkie wymienione dokumenty pojawiają się przy realizacji robót regulacyjnych na rzece, ale pełnią zupełnie inne funkcje niż operat wodnoprawny. Typowy błąd polega na tym, że skoro w kosztorysie inwestorskim są liczby i tabele, to ktoś zakłada, że będą tam też przepływy charakterystyczne. Tymczasem kosztorys opiera się na projekcie i operacie, a jego celem jest wycena robót: ilości wykopów, nasypów, umocnień, robocizny, sprzętu. Kosztorysant może korzystać z parametrów hydrotechnicznych, ale nie jest miejscem, gdzie się je definiuje ani oblicza. To dokument stricte ekonomiczny, nie hydrologiczny. Podobnie jest z harmonogramem wykonywania robót. Harmonogram określa kolejność i czas trwania poszczególnych zadań: np. odmulanie koryta, wykonanie ostróg, umocnienie brzegów, przebudowa przepustów. Oczywiście przy jego tworzeniu trzeba uwzględnić warunki hydrologiczne, okresy wezbrań, możliwe zalania placu budowy, ale konkretne wartości przepływów pochodzą już z innych opracowań. Harmonogram nie zawiera zwykle tabeli Q1%, Q10% itp., tylko terminy i zależności między robotami. Plan bezpieczeństwa i ochrony zdrowia (BIOZ) też bywa mylnie kojarzony z danymi hydrologicznymi, bo uwzględnia zagrożenia związane z wodą: nagły wzrost poziomu wody, podtopienia, praca w korycie. Jednak BIOZ koncentruje się na ryzykach dla ludzi, środkach ochrony indywidualnej, organizacji stanowisk pracy, ewakuacji, zabezpieczeniu sprzętu. Moim zdaniem to bardziej dokument BHP niż hydrotechniczny. Może odwoływać się do przepływów charakterystycznych, ale ich nie definiuje. Kluczowe jest zrozumienie, że dane o przepływach charakterystycznych są elementem analizy hydrologicznej i prawnej, więc trafiają do operatu wodnoprawnego, który jest podstawą uzyskania pozwolenia wodnoprawnego. Pozostałe dokumenty jedynie korzystają pośrednio z tych informacji, ale nie są ich źródłem.