Pojęcie „rozkop” w robotach ziemnych oznacza właśnie sposób podziału szerokości wykopu w zależności od maksymalnego promienia kopania koparki. Chodzi o takie zaplanowanie frontu robót, żeby koparka mogła efektywnie sięgnąć łyżką w każdy punkt wykopu, bez zbędnego przestawiania maszyny i bez niepotrzebnych przerw. W praktyce operator i majster dzielą szeroki wykop na strefy, które są „obsługiwalne” z jednej pozycji koparki, biorąc pod uwagę jej parametry katalogowe: promień kopania, głębokość, wysokość wysypu, kinematykę wysięgnika. Dzięki temu można utrzymać odpowiednią wydajność, a jednocześnie zachować stateczność skarp i bezpieczeństwo pracy. Moim zdaniem, to jest typowy przykład, gdzie organizacja robót jest tak samo ważna jak sama maszyna. Dobrze zaprojektowany rozkop oznacza mniej manewrowania, mniejsze zużycie paliwa, mniejsze ryzyko uszkodzenia istniejących urządzeń wodnych czy infrastruktury podziemnej. W budownictwie wodnym używa się tego podejścia przy wykonywaniu wykopów pod kanały, przepusty, fundamenty jazów czy ściany oporowe, a także przy poszerzaniu koryt cieków. Dobre praktyki branżowe mówią jasno: zanim wpuścisz koparkę w teren, trzeba mieć rozrysowany schemat rozkopów, uwzględniający promień pracy koparki, dojazdy, odkład urobku i drogi transportu. W specyfikacjach technicznych wykonania i odbioru robót ziemnych często podkreśla się obowiązek takiej organizacji robót, żeby maszyny pracowały w swoim optymalnym zasięgu. Z mojego doświadczenia na budowach hydrotechnicznych, ekipy, które naprawdę rozumieją ideę rozkopu, robią ten sam zakres robót szybciej, taniej i z dużo mniejszą liczbą poprawek.
Pojęcie „rozkop” bywa intuicyjnie kojarzone z każdym rodzajem rozkopania terenu, ale w robotach ziemnych, szczególnie związanych z budownictwem wodnym, ma ono dość konkretne, organizacyjne znaczenie. Nie chodzi tu ani o rodzaj podłoża, ani o kształt cieku, ani o szczególne elementy urządzeń przeciwpowodziowych. Wariant, w którym rozkop utożsamia się z przejściem koparką przez teren nadmiernie uwilgocniony, dotyczy raczej warunków gruntowo-wodnych i sposobu prowadzenia robót w gruncie słabonośnym. To są zagadnienia technologii robót ziemnych w trudnych warunkach, gdzie stosuje się np. odwadnianie, materace, poszerzone gąsienice, ale to nie ma związku z definicją rozkopu. To jest typowy błąd: mieszanie nazwy czynności organizacyjnej z opisem warunków pracy. Podobnie likwidacja zakola rzeki w celu skrócenia jej biegu to klasyczny przykład regulacji koryta, czyli tzw. przekop lub skrót korytowy. W hydrotechnice używa się tu raczej pojęć: przekop, prostowanie koryta, obwałowanie, a nie rozkop. Tu wchodzą w grę zagadnienia hydrauliczne, prędkości przepływu, erozja denne i brzegowa, a nie promień pracy koparki. Łatwo się tu pomylić, bo oba pojęcia mają związek z kopaniem, ale dotyczą zupełnie innych skal i celów. Z kolei wykop do umieszczenia w wale przeciwpowodziowym zamknięcia szandorowego to element konstrukcyjny lub montażowy urządzenia wodnego. Mówimy wtedy o komorze szandorowej, gnieździe szandorowym czy przepuście wałowym. To jest związane z budową i wyposażeniem wału, szczelnością, statecznością korpusu wału, a nie z organizacją szerokości wykopu pod kątem zasięgu koparki. Moim zdaniem typowy błąd myślowy w takich pytaniach polega na tym, że jak tylko pojawia się słowo „kop”, to pojawia się skojarzenie z dowolnym wykopem albo z każdym rozcięciem wału czy koryta. Tymczasem rozkop to pojęcie ściśle organizacyjne: opisuje sposób podziału szerokości wykopu na pasy odpowiadające maksymalnemu promieniowi kopania maszyny. W dobrych praktykach robót ziemnych to narzędzie planowania frontu robót, a nie nazwa konkretnego obiektu hydrotechnicznego czy rodzaju gruntu.