Poprawnie wskazana odpowiedź wynika z samej definicji przekroju poprzecznego cieku. Przy sporządzaniu przekroju interesuje nas przede wszystkim geometria koryta i aktualne warunki przepływu, a nie parametry rumowiska wleczonego. Dlatego w standardowych pomiarach terenowych wykonuje się odczyty rzędnych dna, brzegu oraz zwierciadła wody, bo to pozwala narysować dokładny profil poprzeczny i później liczyć pola przekroju, promień hydrauliczny, współczynniki przepływu itp. Grubość rumowiska wleczonego to już zupełnie inna bajka – to zagadnienie z zakresu transportu rumowiska i badań morfologii koryta, a nie typowy element geodezyjnego przekroju poprzecznego. Moim zdaniem warto to sobie poukładać tak: przekrój poprzeczny = kształt koryta + położenie zwierciadła wody. Dlatego mierzy się rzędne dna w kilku punktach, rzędne krawędzi brzegów (często obu, lewego i prawego) oraz aktualny poziom wody, żeby można było zinterpretować, jaka część koryta jest wypełniona. W praktyce, na budowie czy przy regulacji cieku, takie przekroje wykonuje się niwelatorem lub tachimetrem, zgodnie z zasadami pomiarów sytuacyjno-wysokościowych. Dane z tych pomiarów trafiają potem do dokumentacji projektowej, obliczeń przepustowości, weryfikacji zagrożenia powodziowego itp. Grubość rumowiska wleczonego bada się tylko w specjalistycznych opracowaniach, np. przy analizie erozji i zamulania, i to innymi metodami niż klasyczna niwelacja przekrojów. W typowym zadaniu geodezyjno-hydrotechnicznym, opisanym w normach i wytycznych pomiarów cieków, ten parametr po prostu nie jest wymagany.
Trudność w tym pytaniu zwykle bierze się z tego, że wiele osób chce „zmierzyć wszystko, co się da”, zamiast skupić się na tym, co jest potrzebne do konkretnego opracowania. Przekrój poprzeczny cieku to przede wszystkim odwzorowanie kształtu koryta w płaszczyźnie prostopadłej do osi cieku. Żeby taki przekrój narysować i potem go wykorzystać w obliczeniach hydrotechnicznych, konieczne są pomiary wysokościowe kilku kluczowych elementów. Rzędna dna w różnych punktach przekroju jest absolutnie podstawowa, bo to ona wyznacza geometrię koryta, jego głębokość, ukształtowanie, ewentualne przegłębienia czy przetamowania. Bez dokładnego pomiaru dna nie da się sensownie policzyć powierzchni przepływu ani promienia hydraulicznego, więc pomijanie tej rzędnej byłoby poważnym błędem metodycznym. Podobnie z rzędnymi brzegów cieku – ich znajomość jest ważna nie tylko do narysowania pełnego profilu, ale też do oceny możliwości wystąpienia wylania wody poza koryto przy większych przepływach. Z mojego doświadczenia w praktyce projektowej zawsze zwraca się uwagę na wysokość koron brzegów, skarp, ewentualnych wałów czy umocnień, ponieważ ma to znaczenie przy analizie bezpieczeństwa powodziowego i przy doborze rozwiązań regulacyjnych. Równie istotna jest rzędna zwierciadła wody w czasie pomiaru. Dzięki niej wiadomo, który fragment koryta jest wypełniony wodą przy danym przepływie, co pozwala powiązać przekrój geometryczny z warunkami hydraulicznymi. Standardy i dobre praktyki pomiarów hydrotechnicznych wymagają, żeby poziom wody był odnotowany, bo służy on później do kalibracji modeli przepływu i interpretacji wyników. Natomiast grubość rumowiska wleczonego to parametr z innego obszaru – transportu rumowiska dennego. Owszem, jest ważny przy analizie erozji, akumulacji i trwałości koryta, ale nie jest elementem klasycznego pomiaru przekroju poprzecznego wykonywanego przez geodetę czy zespół pomiarowy. Typowy błąd myślowy polega tu na mieszaniu pomiarów geodezyjnych z badaniami sedymentologicznymi. Przekrój poprzeczny ma odtworzyć geometrię cieku, a nie szczegółowy opis warstwy rumowiska. Dlatego właśnie to nie grubość rumowiska, lecz brak którejkolwiek z rzędnych: dna, brzegu lub zwierciadła wody, byłby poważnym uchybieniem w dokumentacji.