Prawidłowo wskazana została istota dziennika budowy: jest to oficjalny dokument urzędowy, w którym zapisuje się przede wszystkim przebieg robót budowlanych. Chodzi tu o faktyczny tok realizacji inwestycji: kiedy rozpoczęto dane roboty, w jakich warunkach je prowadzono, jakie były przerwy w pracy, zmiany technologii, uwagi inspektora nadzoru, kierownika budowy czy projektanta. Dziennik budowy odzwierciedla historię całej budowy, krok po kroku, w sposób uporządkowany i zgodny z przepisami prawa budowlanego. Z mojego doświadczenia to właśnie do dziennika wraca się przy wszelkich sporach, odbiorach, a nawet w sytuacjach awaryjnych, gdy trzeba sprawdzić, co dokładnie i kiedy zostało wykonane. Wpisuje się tam m.in. informacje o rozpoczęciu i zakończeniu poszczególnych etapów robót, wprowadzeniu zmian w dokumentacji, uwagi dotyczące warunków gruntowo-wodnych, wystąpieniu kolizji z istniejącą infrastrukturą czy wstrzymaniu robót. Nie ma tam miejsca na szczegółowe rozliczenia finansowe czy ewidencję kadr – to są inne dokumenty. Dobrą praktyką branżową jest prowadzenie dziennika na bieżąco, czytelnie i rzeczowo, bez zbędnych komentarzy, ale z podaniem istotnych danych technicznych, np. rodzaju zastosowanej technologii, użytych materiałów (w sensie ogólnym, nie cen), czy odniesienia do konkretnego rysunku projektowego. W budownictwie wodnym, przy robotach ziemnych, przy obiektach hydrotechnicznych, wpisy w dzienniku mają dodatkowe znaczenie, bo pozwalają później prześledzić np. poziomy wód w czasie robót, sposób zabezpieczenia wykopów, terminy betonowania w warunkach podwyższonej wilgotności itd. Moim zdaniem im lepiej prowadzony dziennik, tym łatwiej później bronić jakości wykonanych robót i wykazać zgodność z projektem oraz przepisami.
Dziennik budowy bardzo często myli się z innymi dokumentami prowadzonymi na budowie, stąd biorą się różne błędne skojarzenia. Trzeba pamiętać, że jest to dokument o charakterze prawnym, ściśle opisany w przepisach prawa budowlanego, a jego głównym celem jest udokumentowanie przebiegu robót budowlanych, a nie szczegółowe rozliczenia, pomiary czy ewidencja pracowników. Dane z pomiarów wykonanych robót, np. pomiary geodezyjne, objętości wykopów, rzędne niwelacyjne czy inwentaryzacja powykonawcza, są oczywiście kluczowe na budowie hydrotechnicznej, ale trafiają one przede wszystkim do operatów geodezyjnych, protokołów odbioru robót zanikających albo dokumentacji powykonawczej. W dzienniku można ogólnie odnotować fakt wykonania pomiarów, lecz nie jest to rejestr szczegółowych wyników. Podobnie jest z cenami robocizny, materiałów i pracy sprzętu. Te informacje należą do obszaru kosztorysowania, przedmiarów i rozliczeń finansowych. Zapisuje się je w kosztorysach inwestorskich, ofertowych, umowach, zestawieniach materiałowych czy raportach dziennych sprzętu. Dziennik budowy nie pełni funkcji księgowo-finansowej, bo jego zadaniem nie jest pokazanie, ile coś kosztowało, tylko jak i kiedy zostało wykonane. Kolejnym częstym nieporozumieniem jest traktowanie dziennika jako ewidencji zatrudnienia. Liczba pracowników na budowie, ich zmiany robocze, listy obecności czy dane kadrowe prowadzone są w innych dokumentach organizacyjnych i kadrowych wykonawcy. W dzienniku co najwyżej odnotowuje się np. zmianę kierownika budowy czy inspektora nadzoru, a nie codzienny stan osobowy brygad. Typowy błąd myślowy polega na tym, że skoro dziennik budowy jest „głównym zeszytem” na budowie, to wpisuje się tam wszystko. W praktyce i zgodnie z dobrymi standardami rozdziela się funkcje dokumentów: dziennik służy do chronologicznego zapisu przebiegu robót, decyzji technicznych i zdarzeń istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa, jakości i zgodności z projektem, natomiast pomiary, koszty i kadry prowadzi się w odrębnych zestawieniach. Dzięki temu w razie kontroli lub problemów konstrukcyjnych można szybko odtworzyć historię robót bez przebijania się przez masę niepotrzebnych danych finansowych czy organizacyjnych.