Prawidłowa odpowiedź „na mur” odnosi się do konkretnego sposobu darniowania skarp, który stosuje się właśnie tam, gdzie występują wyrwy, urwiska i wysiąki wód gruntowych. W takich miejscach skarpa jest osłabiona, często podmywana od spodu, a grunt ma tendencję do osuwania się. Układanie darni „na mur” polega na tym, że płaty darni układa się warstwami, z przesunięciem spoin, podobnie jak cegły w murze. Każda wyższa warstwa zachodzi na styki warstwy niższej. Dzięki temu tworzy się coś w rodzaju roślinnej okładziny o konstrukcji przypominającej mur oporowy z darni. Z mojego doświadczenia to rozwiązanie jest dużo stabilniejsze w trudnych warunkach wodno-gruntowych niż zwykłe darniowanie powierzchniowe. W miejscach wysiąków wód gruntowych darń ułożona „na mur” lepiej kotwi się w podłożu, bo kolejne warstwy dociskają się wzajemnie, a korzenie przerastają w głąb skarpy, wiążąc grunt. Jest to też zgodne z zasadą, że im większe zagrożenie erozją lub osuwaniem, tym konstrukcja umocnienia powinna być bardziej „przestrzenna”, a nie tylko powierzchniowa. W praktyce hydrotechnicznej i przy utrzymaniu cieków takie darniowanie stosuje się np. na skarpach rowów melioracyjnych, cieków górskich o dużych spadkach, a także na skarpach wałów, gdzie pojawiły się lokalne uszkodzenia. Dobrą praktyką jest też łączenie darniowania „na mur” z drenażem skarpy (np. dreny sączkowe, rowki odwadniające), bo samo umocnienie roślinne nie rozwiąże problemu nadmiaru wody w gruncie. Moim zdaniem warto zapamiętać, że tam, gdzie jest urwisko, wysięk i wyraźne zniszczenie skarpy, wybieramy rozwiązanie bardziej „konstrukcyjne” – właśnie układ „na mur”, a nie lekkie formy darniowania.
W pytaniu chodzi o bardzo konkretne warunki: wyrwy, urwiska i wysiąki wód gruntowych. To są miejsca szczególnie narażone na erozję, rozmycie i osuwanie skarpy. W takich sytuacjach lekkie, powierzchniowe formy darniowania zwykle nie wystarczają. Wariant „w kratę” to sposób układania darni w pasach, z przerwami, przypominający siatkę. Stosuje się go przeważnie na stabilniejszych skarpach, przy mniejszych spadkach i bez silnych wysięków, najczęściej tam, gdzie grunt jest w miarę spoisty, a celem jest głównie zabezpieczenie przed powierzchniową erozją od deszczu i spływu wód. Taka „kratownica” dobrze sprawdza się na zwykłych skarpach rowów lub nasypów drogowych, ale przy urwiskach i wysiękach jest zbyt delikatna, bo nie tworzy warstwowej konstrukcji, która mogłaby przejąć parcie rozluźnionego gruntu. Określenie „darniowanie kożuchowe” dotyczy bardziej płaskiego, jednowarstwowego przykrycia skarpy płatami darni, jak takim zielonym „kożuchem”. To rozwiązanie jest szybkie i wizualnie ładne, ale ma małą „głębokość” konstrukcyjną – działa głównie na powierzchni. W miejscach z wysiękami wód gruntowych grunt bywa rozmyty od środka, więc sama cienka warstwa darni nie zapewni odpowiedniej stabilizacji, łatwo się odrywa i zsuwa, zwłaszcza przy większym nawodnieniu. Z kolei „darniowanie przemienne” kojarzy się raczej z naprzemiennym układaniem darni i pasa odkrytego gruntu lub innego materiału, co stosuje się, gdy chcemy ograniczyć zużycie darni, a jednocześnie umożliwić naturalne zadarnienie wolnych przestrzeni. Może to mieć sens na spokojnych odcinkach skarp o małym spadku, ale przy urwiskach i wyrwach takie „oszczędnościowe” podejście jest ryzykowne. Typowy błąd myślowy polega na traktowaniu wszystkich metod darniowania jako równoważnych i wybieraniu ich tylko pod kątem wyglądu lub szybkości wykonania. W praktyce gospodarki wodnej i robót ziemnych dobiera się sposób umocnienia zawsze do warunków gruntowo-wodnych: przy wysiękach i urwiskach potrzebna jest konstrukcja bardziej masywna i warstwowa, czyli właśnie układ „na mur”, a nie formy ażurowe czy cienkie okrycia.