Przeguby kuliste to taki element, który w praktyce, jak już ulegnie poważnej awarii, po prostu musi zostać wymieniony na nowy. Nie ma tutaj miejsca na półśrodki czy jakąkolwiek naprawę, bo po pierwsze – to jest część pracująca pod dużym obciążeniem, a po drugie – od jej sprawności zależy bezpieczeństwo całego układu, np. w zawieszeniu pojazdów czy mechanizmach maszyn. W literaturze i branżowych instrukcjach obsługi jasno się podkreśla, że przeguby kuliste są elementem niewymienialnym, eksploatacyjnym. Moim zdaniem to wynika z ich konstrukcji: kulista powierzchnia wraz z gniazdem pracują w bardzo ciasnych tolerancjach, a po zużyciu nie da się przywrócić fabrycznych parametrów – nawet jeżeli ktoś próbowałby, to i tak nie zapewni to wymaganej sztywności i precyzji pracy. Z mojego doświadczenia wiem, że regeneracja takich przegubów jest nieopłacalna, a wręcz ryzykowna, bo nawet niewielkie luzy czy uszkodzenia prowadzą do awarii całych mechanizmów. Standardy producentów maszyn i pojazdów jasno mówią: przegub kulisty – wymienić na nowy, nie naprawiać. Przykładowo w motoryzacji ASO stanowczo odradzają jakiekolwiek próby naprawy tych elementów i od razu wpisują wymianę w harmonogram przeglądów. To jest właśnie taka typowa część, gdzie bezpieczeństwo i niezawodność stawiamy wyżej niż koszty.
W przypadku wałów korbowych, skrzyń biegów czy przekładni zębatych sytuacja jest zupełnie inna niż z przegubami kulistymi. Te elementy, choć na pierwszy rzut oka wydają się trudne do naprawy, są projektowane z myślą o możliwości serwisowania. Wały korbowe przykładowo bardzo często poddaje się regeneracji – szlifowaniu czopów, uzupełnianiu materiału czy nawet napawaniu w celu przywrócenia pierwotnego kształtu. Oczywiście trzeba zachować przy tym odpowiednie tolerancje i stosować się do zaleceń producenta, ale naprawy takie są codziennością w warsztatach mechanicznych. Skrzynie biegów to z kolei klasyczny przykład zespołu naprawialnego: wymienia się zużyte łożyska, synchronizatory, tryby czy uszczelnienia, a całą skrzynię można rozłożyć, naprawić i złożyć ponownie. To samo dotyczy przekładni zębatych – bardzo często wystarczy wymiana pojedynczych kół zębatych czy łożysk, żeby układ działał jak nowy. Typowym błędem w rozumowaniu jest traktowanie tych zespołów jako „czarnych skrzynek”, które w razie awarii wymienia się w całości – to nie jest praktyka zgodna z ekonomią napraw czy ekologią. Z mojego doświadczenia wynika, że w rzeczywistości te elementy są naprawiane, bo to pozwala obniżyć koszty eksploatacji maszyn i wydłużyć ich żywotność. Przeguby kuliste są natomiast wyjątkiem – ze względów bezpieczeństwa i konstrukcyjnych nie podlegają naprawie, tylko wymianie. Warto na to zwracać uwagę, bo błędna ocena naprawialności może prowadzić do poważnych konsekwencji dla całej maszyny lub nawet zagrożenia dla ludzi.