Właściwy kierunek prowadzenia robót ziemnych przy budowie rowów przydrożnych to zawsze zgodnie z kierunkiem podnoszenia się niwelety. Chodzi po prostu o to, żeby prace postępowały z niższego punktu do wyższego. To podejście wynika głównie z kwestii technologicznych i bezpieczeństwa. Po pierwsze, pracując "pod górkę", urobek łatwiej jest odprowadzić w dół, co ogranicza ryzyko zalewania wykopu przez spływającą wodę czy ewentualnych osuwisk, zwłaszcza podczas deszczu. Po drugie, sprzęt budowlany (np. koparki, spycharki) ma większą stabilność i kontrolę, gdy pracuje w ten sposób, a operator unika niebezpiecznych sytuacji związanych z osuwaniem się ziemi. Z doświadczenia wiem, że takie podejście ułatwia również systematyczną kontrolę jakości, bo można po kolei sprawdzać głębokość i profil rowu na każdym odcinku. To się też zgadza z zaleceniami instrukcji technicznych GDDKiA czy standardów Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa – wszędzie tam podkreśla się, że wykonywanie rowów na podnoszącej się niwelecie to najbezpieczniejsza i najbardziej efektywna metoda. Przy okazji warto pamiętać, że ten sposób chroni także istniejącą już infrastrukturę drogową przed uszkodzeniem, bo nie powoduje dodatkowego napływu wody i błota na trasę robót. W praktyce widać, że firmy drogowe, które konsekwentnie się tego trzymają, unikają kosztownych poprawek i przestojów.
W robotach ziemnych przy budowie rowów przydrożnych bardzo łatwo popełnić błąd związany z wyborem kierunku prowadzenia prac – szczególnie jeśli patrzymy tylko na kilometraż, a nie na faktyczne ukształtowanie terenu. Niektórzy sądzą, że logicznie byłoby kopać w kierunku narastania kilometrażu, bo tak układa się dokumentacja projektowa albo wydaje się to naturalne z perspektywy organizacji robót. Jednak praktyka pokazuje, że takie podejście może prowadzić do poważnych problemów technicznych. Z kolei wybór kierunku zmniejszania się kilometrażu to też pułapka, zwłaszcza na trasach o zmiennym profilu podłużnym – może dojść do sytuacji, gdzie woda opadowa lub gruntowa zaczyna spływać wprost do wykopu i lokalnie go rozmywać, co zagraża zarówno bezpieczeństwu, jak i trwałości prowadzonych robót. Najwięcej zamieszania powoduje jednak odpowiedź sugerująca pracę w kierunku obniżania się niwelety, bo z pozoru wydaje się, że wtedy łatwiej kontrolować spływ wód. Tymczasem to właśnie wtedy, przy pracy "z góry na dół", powstaje ryzyko, że ziemia, woda i osady będą niekontrolowanie spływać w świeżo wykonany wykop, powodując zniszczenia skarp, zalania i niepotrzebne koszty związane z naprawą. To typowy błąd wynikający z niewłaściwego rozumienia dynamiki odwodnienia i ruchu mas ziemnych. Z branżowych zaleceń, jak np. instrukcja ITB czy wytyczne GDDKiA, jasno wynika, że tylko prowadzenie prac "pod górkę", czyli w kierunku podnoszenia się niwelety, daje szansę na bezpieczną realizację rowów bez ryzyka podmyć i osunięć. Osobiście uważam, że ignorowanie tego aspektu to proszenie się o kłopoty na budowie – nie tylko w kontekście jakości, ale też wydłużenia czasu robót i wzrostu kosztów, co już niejedna firma odczuła na własnej skórze.