Odpowiedź jest w stu procentach zgodna z tym, czego oczekuje się na budowie drogi. Wykonywanie nasypu drogowego wymaga bardzo precyzyjnej kontroli zagęszczenia i nośności każdej pojedynczej warstwy. Czemu? Jeśli któraś warstwa zostanie pominięta albo zostanie źle zagęszczona, później wszystko może się posypać – dosłownie. Słabsza warstwa może spowodować osiadanie drogi, deformacje, a nawet uszkodzenia nawierzchni już w czasie użytkowania. Z mojego doświadczenia na budowie wiem, że inspektorzy szczególnie zwracają na to uwagę i wymagają dokumentacji potwierdzającej badania po każdej warstwie. Takie podejście wynika nie tylko z logiki budowlanej, ale też z norm takich jak WT-2 czy wytycznych GDDKiA – tam masz jasno napisane, że badania wykonuje się dla każdej ułożonej i zagęszczonej warstwy materiału. To daje gwarancję, że każda część konstrukcji ma odpowiednie parametry i nie będzie tzw. słabego ogniwa. Praktycznie patrząc, to może wydłużać prace, ale oszczędza mnóstwo nerwów później, gdyby coś zaczęło się dziać z drogą. Poza tym, jeśli robisz np. kontrolę płytą VSS, zagęszczenie walcem statycznym, czy inną metodą – robisz to warstwa po warstwie, nie zostawiasz nic przypadkowi. Trzymanie się tej zasady to naprawdę podstawa w zawodzie i każdy doświadczony drogowiec to potwierdzi.
Często spotyka się przekonanie, że badanie zagęszczenia i nośności wystarczy robić tylko dla wybranych warstw, na przykład co drugiej czy tylko górnych, ale takie podejście jest ryzykowne i niezgodne ze sztuką drogową. Przekładając to na praktykę, wyobraźmy sobie sytuację, gdzie zignorujemy jedną warstwę pośrednią – może się wydawać, że to drobiazg, jednak w rzeczywistości taka warstwa może znacząco osłabić całą konstrukcję nasypu. To trochę jakby budować dom i sprawdzać tylko stabilność fundamentu oraz dachu, a nie martwić się ścianami pomiędzy. Ktoś, kto wybiera badanie tylko pierwszej i ostatniej warstwy, często myśli, że skoro warstwy skrajne są OK, to środek nie ma prawa się „rozjechać”. Niestety, praktyka pokazuje, że nawet pojedyncza słaba warstwa może po czasie prowadzić do poważnych deformacji, koleinowania czy wręcz zapadania się nawierzchni. Sprawdzanie tylko górnych warstw też jest mylące – owszem, to one przenoszą bezpośrednio obciążenia od ruchu, ale każda niższa warstwa ma znaczenie dla rozkładu sił i stabilności całego nasypu. Standardy, jak np. WT-2 czy wytyczne GDDKiA, wyraźnie określają konieczność badania każdej warstwy – to nie jest nadgorliwość, tylko wynika z doświadczenia branżowego i wielu przykrych przypadków awarii. Częstym błędem myślowym jest oszczędność czasu i kosztów poprzez ograniczenie liczby badań – na krótką metę może się wydawać opłacalne, ale w razie reklamacji lub awarii koszty są nieporównywalnie większe. Z punktu widzenia praktyka, lepiej zrobić jeden pomiar za dużo niż później żałować. To trochę tak, jakbyś sprawdzał ciśnienie tylko w dwóch kołach samochodu, licząc że reszta jest dobra – a konsekwencje mogą być opłakane. W branży drogowej konsekwencja i rzetelność na każdym etapie to podstawa.