Prawidłowa kolejność czynności przy lutowaniu twardym elementów miedzianych wynika z praktyki oraz norm branżowych, np. PN-EN 1044 dotyczącej lutów twardych. Najpierw zawsze oczyszcza się powierzchnie łączonych elementów – nikt nie lubi, gdy coś nie trzyma przez warstwę brudu czy tlenków. Musi być czysto. Stosuje się tu szczotki stalowe, papier ścierny albo nawet specjalne chemiczne preparaty, bo dokładność w tym przypadku to podstawa. Potem trzeba dobrać odpowiednie spoiwo – do miedzi najczęściej są to stopy miedzi z fosforem lub srebrem, zależnie od wymagań instalacji, temperatury pracy czy środowiska. Trzecim krokiem jest podgrzanie miejsc łączenia do temperatury ok. 750°C, bo to właśnie wtedy spoiwo się dobrze rozprowadza na zasadzie kapilarności, dokładnie wypełniając szczelinę. Na końcu dopiero ustawiamy spoiwo w miejscu łączenia – najczęściej przykładamy drut lub pręt lutu i pozwalamy mu się rozpłynąć, kiedy miedź jest już wystarczająco rozgrzana. Tak robi się to zarówno przy instalacjach sanitarnych, jak i chłodniczych czy gazowych. Moim zdaniem ta kolejność jest kluczowa – jeśli nie zaczniemy od solidnego oczyszczenia albo źle dobierzemy spoiwo, nawet najdroższy sprzęt nie pomoże i połączenie po czasie puści. I co ciekawe, właśnie ta logika jest promowana na kursach SEP i w podręcznikach zawodowych, więc zdecydowanie warto ją przyswoić.
Przy lutowaniu twardym elementów miedzianych bardzo często spotykam się z nieporozumieniami co do kolejności działań i doboru temperatur. Zacznijmy od tych odpowiedzi, w których pojawia się wygładzanie powierzchni zamiast ich oczyszczania – otóż wygładzanie to nie to samo co oczyszczanie. Nawet jeśli powierzchnia będzie gładka, może być pokryta tlenkami albo brudem, co totalnie uniemożliwi powstanie solidnej, trwałej spoiny. Oczyszczanie to klucz, bo miedź bardzo szybko się utlenia i nawet cienka warstwa tlenków powoduje, że lut nie przylega. Drugi poważny błąd to wybór elektrody – elektroda nie ma zastosowania w lutowaniu twardym miedzi, to raczej pojęcie z zakresu spawania elektrodą topliwą, nie lutu. W lutowaniu twardym używamy po prostu spoiwa, najczęściej w postaci drutu lub pręta. Kolejna sprawa – temperatura. Lutowanie twarde wymaga temperatur wyższych niż 600°C, najczęściej między 700 a 800°C, bo tylko wtedy typowe stopy miedzi czy srebra dobrze rozlewają się między łączonymi elementami. Temperatury rzędu 232°C czy 300°C absolutnie nie wystarczą – to są zakresy typowe dla lutowania miękkiego, np. cyną. Niektórzy też błędnie przyjmują, że spoiwo musi być chłodzone w szczelinie – to nie jest wymagane, a wręcz niekorzystne, bo zbyt szybkie chłodzenie może powodować naprężenia i pękanie spoiny. Typowym błędem myślowym jest też mylenie kolejności – nie podgrzewamy miedzi zanim nie oczyścimy i nie wybierzemy spoiwa, bo wtedy niepotrzebnie tracimy energię, a efektywność pracy spada. Z mojego doświadczenia wynika, że trzymanie się właściwej sekwencji działań i znajomość podstawowych właściwości materiałów to podstawa w tej robocie – i naprawdę warto poświęcić chwilę, żeby to sobie poukładać.