Izolacja przeciwwibracyjna w instalacjach chłodniczych to w zasadzie absolutna podstawa, jeśli chodzi o długą i bezawaryjną pracę takich układów. Chodzi tutaj o to, żeby drgania mechaniczne, które powstają na przykład podczas pracy sprężarki czy wentylatorów, nie przenosiły się na resztę konstrukcji – rurociągi, ściany czy obudowy urządzeń. Bez tego izolowania wibracje potrafią rozchodzić się po całym budynku i powodować nie tylko nieprzyjemny hałas, ale też prawdziwe szkody – pęknięcia lutów, uszkodzenia połączeń czy nawet szybsze zużywanie się uszczelek. Z mojego doświadczenia wynika, że szczególnie w większych instalacjach, np. w supermarketach albo w chłodniach przemysłowych, zaniedbanie tego tematu to prosta droga do kosztownych usterek. Stosuje się różne formy tej izolacji: gumowe podkładki pod agregatami, elastyczne wstawki w rurociągach czy amortyzatory sprężynowe. To są rozwiązania zalecane przez producentów i opisane w wielu normach branżowych, np. PN-EN 378-2. No i jeszcze jedna rzecz – w dobrze zaprojektowanej instalacji chłodniczej te wibracje są praktycznie nieodczuwalne dla użytkowników. Jeśli ktoś myśli poważnie o profesjonalnym montażu, nie może tego aspektu zignorować.
Często spotykam się z przekonaniem, że izolacja przeciwwibracyjna służy do wypoziomowania agregatu, zabezpieczenia przed wilgocią albo walki z pleśnią – to są takie typowe skróty myślowe, które łatwo popełnić, zwłaszcza na początku nauki o chłodnictwie. Tak naprawdę wypoziomowanie agregatu uzyskuje się poprzez montaż na specjalnych podstawach lub regulowanych nóżkach, ale to zupełnie inny proces niż stosowanie izolacji wibroizolacyjnej. Wibracje i poziomowanie to dwa osobne tematy – choć niektóre podkładki elastyczne mogą nieznacznie poprawiać poziom, ich głównym zadaniem jest tłumienie drgań. Jeśli chodzi o wilgoć, to walka z nią opiera się na innych środkach – izolacje termiczne, powłoki antykorozyjne czy odpowiednia wentylacja pomieszczenia. Samo zastosowanie elementów przeciwwibracyjnych absolutnie nie chroni urządzenia przed zawilgoceniem i nie zastępuje prawidłowego zabezpieczenia antykorozyjnego. Co do pleśni i grzybów, ich rozwój wynika raczej z nadmiaru wilgoci, braku cyrkulacji powietrza czy nieszczelności instalacji, a nie z obecności lub braku wibracji. Typowym błędem jest tu mylenie skutków – ktoś widzi, że po zamontowaniu wibroizolatorów poprawia się komfort akustyczny lub wizualny, ale nie przekłada się to wprost na warunki higieniczne. Moim zdaniem warto rozumieć, że każda z tych kwestii – poziom, wilgoć i rozwój drobnoustrojów – wymaga zupełnie innych rozwiązań technicznych, a izolacja przeciwwibracyjna to narzędzie wyłącznie do walki z rozprzestrzenianiem się drgań. Dobry projektant i monter powinien zawsze analizować wszystkie te aspekty osobno, żeby mieć pewność, że instalacja spełni wymagania zarówno pod kątem trwałości, jak i bezpieczeństwa użytkowników.