Inhibitory dodawane do chłodziw silnikowych mają konkretną i bardzo ważną rolę – chronią układ chłodzenia przed korozją. To właśnie dzięki nim metalowe elementy, takie jak chłodnica, blok silnika czy przewody, nie ulegają szybkiemu niszczeniu pod wpływem działania wody i tlenu, a także różnych związków chemicznych obecnych w płynie chłodzącym. Moim zdaniem, bez inhibitorów układ szybko by się rozszczelnił – korozja potrafi zjeść nawet gruby kawałek żeliwa w kilka lat, szczególnie przy obecności prądów błądzących czy zanieczyszczeń. Producenci płynów chłodzących, zarówno w motoryzacji, jak i w przemyśle, zawsze podkreślają, że płyny te muszą zawierać skuteczne inhibitory, bo w przeciwnym razie naprawy będą kosztowne i czasochłonne. Fajnym przykładem jest choćby G12 czy G13 stosowane w autach grupy VW – tam zawsze znajdziesz dodatki antykorozyjne, które chronią zarówno aluminium, jak i miedź. Na co dzień rzadko się o tym myśli, ale jak ktoś widział rozszczelniony układ po paru latach bez odpowiedniego płynu, to wie, z czym się to wiąże. Zgodnie z normami, na przykład ASTM D3306 czy PN-C-40007, płyny chłodzące muszą wykazywać odpowiednią skuteczność antykorozyjną – bez tego nie nadają się do użytku. W skrócie: inhibitory są absolutnie niezbędne, żeby układ chłodzenia działał długo i bezawaryjnie, a mechanik nie miał niepotrzebnej roboty.
Wiele osób sądzi, że praca chłodziwa sprowadza się tylko do utrzymania odpowiedniej temperatury silnika, dlatego pojawia się przekonanie, że substancje dodatkowe w płynach chłodzących mają za zadanie chronić przed przegrzaniem albo wpływać na temperaturę wrzenia czy parowania. To jednak tylko połowiczna prawda. W praktyce, głównym celem chłodziwa jest oczywiście odbiór ciepła, ale skuteczność tego procesu nie zależy od obecności inhibitorów, tylko od właściwości fizycznych samej cieczy (np. woda ma bardzo wysokie ciepło właściwe, ale słabą ochronę antykorozyjną). Jeśli chodzi o przegrzewanie, to przeciwdziała mu sprawny układ chłodzenia: odpowiednia pompa, chłodnica, wentylatory i oczywiście sam płyn, ale istotą działania inhibitorów nie jest wpływ na temperaturę, tylko ochrona metali przed utlenianiem. Z kolei modyfikacja temperatury skraplania lub parowania to już domena innych dodatków – np. glikolu etylenowego czy propylowego, które obniżają temperaturę zamarzania i podwyższają wrzenia płynu, a nie inhibitorów. Takie myślenie bierze się często z mieszania pojęć – ktoś słyszał, że „coś się dodaje do płynu, żeby nie zamarzał” i od razu zakłada, że wszystkie dodatki mają taki cel, a tak naprawdę każdy ma inną funkcję. Inhibitory są ukierunkowane konkretnie na zapobieganie korozji, co dla trwałości układu chłodzenia jest wręcz kluczowe. Zaniedbanie tej kwestii prowadzi do awarii chłodnic, pęknięć i wycieków, które później są dużym kłopotem zarówno dla mechanika, jak i użytkownika pojazdu. W dobrych praktykach branżowych, a nawet w wymaganiach serwisowych producentów aut, zawsze znajdziesz wyraźne wskazanie na konieczność stosowania płynów z efektywnymi inhibitorami. W praktyce warto odróżniać funkcje poszczególnych dodatków i rozumieć, że tylko właściwe podejście do konserwacji układu chłodzenia pozwala uniknąć poważnych problemów eksploatacyjnych.