Wyłącznik różnicowoprądowy to bardzo ważny element w każdej instalacji elektrycznej – odpowiada za ochronę ludzi przed porażeniem prądem (tzw. ochrona uzupełniająca), ale też zabezpiecza instalację przed skutkami prądów upływu. Na ilustracji 3 mamy dokładnie takie urządzenie – od razu zwraca uwagę obecność przycisku testującego (najczęściej oznaczony literą T), a także schemat działania z charakterystycznym symbolem różnicówki. W praktyce wyłączniki różnicowoprądowe stosuje się zgodnie z normą PN-HD 60364, szczególnie tam, gdzie jest zagrożenie dotykiem pośrednim czy w łazienkach i kuchniach. Co ciekawe, wyłącznik nie chroni przed przeciążeniem ani zwarciem – do tego są bezpieczniki lub wyłączniki nadprądowe – tylko przed upływem prądu do ziemi, na przykład przez ciało człowieka. Sam używam różnicówek w domowej rozdzielnicy, bo według mnie to podstawa bezpieczeństwa – a wiele starszych instalacji ich po prostu nie ma, co jest dużym błędem. Dobrym nawykiem jest też regularne testowanie przycisku T – naprawdę warto o tym pamiętać, bo sprzęt potrafi się zawiesić. W sumie, jeżeli ktoś chce być w porządku z przepisami i zdrowym rozsądkiem, to różnicówka powinna być zawsze obecna tam, gdzie przebywają ludzie.
Patrząc na różne aparaty elektryczne spotykane w rozdzielnicach, łatwo pomylić wyłącznik różnicowoprądowy z innymi urządzeniami chroniącymi instalację. Często myli się go z wyłącznikiem nadprądowym lub stycznikiem, bo obudowy są podobne, a elementy montażowe prawie identyczne. Jednak ich funkcja jest zupełnie inna. Stycznik elektromagnetyczny, jak na pierwszej ilustracji, służy do zdalnego sterowania obwodami – praktycznie nie daje żadnej ochrony przed porażeniem prądem, tylko po prostu łączy i rozłącza przewody na polecenie np. automatyki. Aparat z ilustracji drugiej to wyłącznik silnikowy, często nazywany termikiem – chroni przed przeciążeniem lub zwarciem, głównie w obwodach silników, ale nie zadziała przy upływie prądu do ziemi. Z kolei zwykły wyłącznik nadprądowy, jak na ilustracji czwartej, odcina zasilanie w razie przeciążenia lub zwarcia – to klasyczna „eska”, spotykana praktycznie w każdym domu, lecz nie zapewnia ochrony przed skutkami prądu upływu. Moim zdaniem najczęstszy błąd to przekonanie, że jakakolwiek automatyka w rozdzielni chroni człowieka przed porażeniem – a tymczasem tylko wyłącznik różnicowoprądowy, czyli tzw. różnicówka, wykrywa niewielkie prądy upływu i natychmiast odłącza zasilanie. Zasada działania polega na porównywaniu prądu wpływającego i wypływającego, a każda różnica powyżej ustalonego progu powoduje zadziałanie wyłącznika. W praktyce różnicówka jest niezbędnym elementem nowoczesnych instalacji zgodnych z normami PN-HD 60364 oraz przepisami BHP – jej brak to spore ryzyko i duże niedopatrzenie projektowe.