Prawidłowe obliczenie średniej wartości temperatury parowania wymaga dodania wszystkich uzyskanych wyników pomiarów i podzielenia ich przez liczbę pomiarów. W tym przypadku mamy temperatury: -36°C, -34°C, -33°C, -35°C oraz -37°C. Suma tych wartości to -175°C, a dzieląc to przez 5 otrzymujemy właśnie -35°C. To jest bardzo typowe zadanie, z którym można się spotkać zarówno na lekcjach fizyki, jak i podczas praktycznych zajęć w technikum chłodniczym czy klimatyzacyjnym. Moim zdaniem umiejętność wyciągania średnich z kilku pomiarów to podstawa nie tylko w laboratorium, ale też potem w pracy, gdy ocenia się stabilność pracy urządzeń chłodniczych, agregatów, czy przy diagnostyce awarii. W branży stosuje się często właśnie średnią arytmetyczną, bo jest łatwa do policzenia i daje szybki pogląd na faktyczne warunki procesu. Dobre praktyki branżowe, np. zgodnie z normami PN-EN, zalecają właśnie analizę serii pomiarów, a nie opieranie się na jednym wskazaniu, bo przecież zawsze mogą się pojawić drobne odchylenia wynikające z błędów pomiarowych czy chwilowych zakłóceń. Pamiętaj też, że w realnych instalacjach te kilka stopni różnicy potrafi już wpłynąć na sprawność całego układu, więc taka dokładność i świadomość, skąd się bierze wynik, to naprawdę ważna rzecz – nie tylko na egzaminie.
W przypadku tego typu zadań często pojawia się pokusa, żeby po prostu wybrać najczęściej powtarzającą się wartość albo tę, która wydaje się najbardziej typowa. Czasem można też się zasugerować wartościami skrajnymi, szczególnie jeśli w zestawie jest temperatura bardzo niska lub najwyższa z podanych. To jednak prowadzi do mylnych wniosków, bo prawidłowy sposób to zawsze obliczenie średniej ze wszystkich uzyskanych wyników. W tym zadaniu mieliśmy pięć pomiarów: -36°C, -34°C, -33°C, -35°C oraz -37°C. Zdarza się, że ktoś wybiera -34°C, bo wydaje się być mniej ujemna, albo -36°C lub nawet -37°C, jeśli myśli się, że trzeba brać najniższą wartość, żeby "na pewno zmieścić się w zakresie bezpieczeństwa". Moim zdaniem to typowy błąd, szczególnie wśród osób, które nie czują się pewnie w pracy z liczbami ujemnymi – łatwo się wtedy pogubić, co jest mniejsze, a co większe. W praktyce przemysłowej – czy to w chłodnictwie, klimatyzacji, czy w laboratoriach – stosuje się analizę średniej arytmetycznej, bo ona najlepiej oddaje ogólną tendencję, pomija przypadkowe odchylenia i daje najbardziej reprezentatywny wynik. W normach branżowych i instrukcjach obsługi urządzeń bardzo mocno podkreśla się, żeby nie opierać się na pojedynczym odczycie, bo taki wynik może być akurat wynikiem błędu pomiarowego lub chwilowej anomalii. Wyciąganie wniosków na podstawie pojedynczego lub skrajnego pomiaru jest nie tylko nieprofesjonalne, ale może prowadzić do złych decyzji eksploatacyjnych czy diagnostycznych, np. niepotrzebnych interwencji serwisowych lub niedoszacowania ryzyka. Właśnie dlatego standardem jest liczenie średniej z serii i można powiedzieć, że to taka mała, codzienna matematyka inżynierska, która potem przekłada się na jakość i bezpieczeństwo pracy całego systemu. Warto pamiętać o tym na przyszłość, bo podobne zadania to chleb powszedni każdego technika.