Prawidłowo, butla w tym układzie powinna być wypełniona azotem. Azot to gaz obojętny, który nie reaguje z lutowanymi metalami ani z topnikiem. To jest ogromna zaleta, bo podczas lutowania nie dopuszcza do powstawania tlenków na powierzchni metalu. Dzięki temu spoiny wychodzą czyste, bez niechcianych zanieczyszczeń, co przekłada się na wyższą jakość wykonania i trwałość połączenia. Takie podejście zgodne jest z dobrą praktyką warsztatową, szczególnie przy lutowaniu rur miedzianych w instalacjach chłodniczych, klimatyzacyjnych czy gazowych, gdzie każda nieszczelność może mieć poważne konsekwencje. Moim zdaniem w środowisku profesjonalnym stosowanie azotu to absolutny standard, bo gwarantuje powtarzalność i bezpieczeństwo pracy. Warto też dodać, że azot jest tani i dostępny praktycznie wszędzie, co czyni go bardzo wygodnym rozwiązaniem. W normach branżowych, takich jak PN-EN 378 dotyczących instalacji chłodniczych, jasno wskazuje się właśnie azot jako zalecany gaz do ochrony podczas lutowania. Czasami ktoś pyta, czy nie lepiej użyć innych gazów, ale moim zdaniem – po co kombinować, skoro azot sprawdza się idealnie?
Wbrew pozorom, wybór gazu do osłony podczas lutowania ma kluczowe znaczenie dla jakości i bezpieczeństwa procesu. Często spotyka się błędne przekonanie, że do tego celu nadają się tlen, wodór albo propan, bo są powszechnie wykorzystywane w spawalnictwie czy procesach cieplnych. Jednak każde z tych rozwiązań niesie ze sobą poważne ryzyko lub po prostu się nie sprawdza. Tlen, mimo że jest często używany w palnikach do spawania, absolutnie nie nadaje się jako gaz osłonowy przy lutowaniu. Jego obecność prowadzi do silnego utleniania powierzchni metalu, przez co na spoinie powstają tlenki, które znacznie pogarszają jakość połączenia, a często uniemożliwiają osiągnięcie oczekiwanej szczelności i trwałości. Wodór to gaz redukujący, ale jest bardzo niebezpieczny – łatwopalny i wybuchowy, przez co stosowanie go w otwartym warsztacie to igranie z ogniem. Propan z kolei jest paliwem, wykorzystywanym do podgrzewania, ale nie nadaje się jako gaz ochronny, bo wcale nie chroni powierzchni przed utlenianiem, a wręcz może powodować osadzanie się zanieczyszczeń w spoinie. Typowym błędem jest myślenie, że jeśli coś się pali albo daje wysoką temperaturę, to się nadaje do wszystkiego – a to zupełnie nie tak. Ochronę podczas lutowania zapewniają tylko gazy obojętne, które w procesie nie reagują z metalami i nie zmieniają ich właściwości – i właśnie dlatego stosuje się azot. Standardy branżowe i normy techniczne jasno to określają, a próby stosowania innych gazów kończą się zwykle problemami eksploatacyjnymi oraz stratami czasu i pieniędzy. Z mojego doświadczenia wynika, że najwięcej problemów bierze się właśnie z nieznajomości różnic między funkcją gazów w różnych procesach – warto o tym pamiętać w praktyce.