Bardzo dobrze, bo właśnie o to chodzi w izolacjach do chłodnictwa – muszą być nienasiąkliwe, odporne na działanie czynników zewnętrznych (czyli i na wilgoć, i na mróz, i na jakieś tam środki chemiczne, różne dziwne rzeczy z powietrza), a do tego mieć jak najmniejszy współczynnik przewodzenia ciepła. W praktyce, jak się montuje izolację na rurach czy w komorach chłodniczych, to zawsze zwraca się uwagę, żeby ta pianka czy wełna nie chłonęła wody, bo jak nasiąknie, to po pierwsze traci właściwości, a po drugie może zagrzybieć instalację – miałem takie przypadki w pracy i to później była masakra do czyszczenia. Dobre praktyki branżowe i normy, np. PN-EN 14303 czy 14509, wyraźnie wskazują na wymóg nienasiąkliwości i odporności na warunki zewnętrzne – no i ten niski lambda, czyli współczynnik przewodzenia, żeby ciepło nie uciekało, co przy chłodnictwie jest kluczowe. Często stosuje się materiały takie jak pianki polietylenowe, poliuretanowe, nawet szkło piankowe, bo nie chłoną wody i są odporne na pleśń czy uszkodzenia mechaniczne. Moim zdaniem, jeśli ktoś chce serio pracować w chłodnictwie, to zrozumienie tych trzech cech jest fundamentem. Gdy materiał chłonie wodę albo ma wysoki współczynnik przewodzenia ciepła, to cała instalacja praktycznie traci sens i zaczynają się niepotrzebne straty oraz koszty eksploatacji.
W branży chłodniczej często spotyka się przekonanie, że wystarczy, by materiał izolacyjny był po prostu odporny na czynniki zewnętrzne – jednak to tylko część prawdy. Kluczowym błędem jest myślenie, że nasiąkliwość nie ma znaczenia. Jeśli materiał izolacyjny będzie nasiąkał wodą, to bardzo szybko straci swoje właściwości termoizolacyjne, co prowadzi do powstawania mostków termicznych, a w konsekwencji do kondensacji pary wodnej i rozwoju pleśni czy korozji na elementach instalacji. Typowe pomyłki biorą się z mylenia właściwości materiałów stosowanych w cieple z tymi w chłodnictwie – w cieple czasem nienasiąkliwość nie jest aż tak krytyczna, ale tu, gdzie mamy kontakt z zimnymi powierzchniami i wilgocią, to już kluczowe. Druga sprawa to współczynnik przewodzenia ciepła. Często zakłada się, że "duży współczynnik" jest pożądany, bo niby szybciej oddaje ciepło – ale to myślenie rodem z grzejników, a nie z izolacji chłodniczych. W rzeczywistości zależy nam, żeby lambda była jak najmniejsza, bo tylko wtedy utrata zimna lub zyski ciepła przez przegrody są minimalne. W dobrych praktykach branży oraz dokumentacji technicznej (np. normy EN dotyczące izolacji technicznych) zawsze nacisk kładzie się właśnie na nienasiąkliwość, odporność na czynniki zewnętrzne i minimalny współczynnik przewodzenia ciepła. Praktyka pokazuje, że izolacje nasiąkliwe po kilku sezonach zaczynają pleśnieć albo w ogóle tracą właściwości, bo woda przewodzi ciepło dużo lepiej niż suchy materiał. Ogólnie trzeba pamiętać, że izolacja w chłodnictwie to nie tylko komfort użytkownika, ale też realne oszczędności energii i bezpieczeństwo instalacji. Odpowiedni wybór materiału to podstawa, żeby nie generować później niepotrzebnych kosztów i problemów serwisowych.