Wybierając opcję badania powietrza za filtrem HEPA w pustej sali operacyjnej, dokładnie trafiasz w wymagania branżowe dotyczące kontroli mikrobiologicznej. Tak to się robi wszędzie tam, gdzie zależy nam na rzeczywistym sprawdzeniu skuteczności systemu wentylacji i klimatyzacji, zanim sala zostanie użyta podczas zabiegu. Chodzi przecież o to, żeby potwierdzić, czy powietrze, które już zostało przefiltrowane przez HEPA, rzeczywiście spełnia bardzo wyśrubowane normy czystości mikrobiologicznej – tak jak tego wymagają np. wytyczne Polskiego Towarzystwa Zakażeń Szpitalnych czy normy PN-EN ISO 14644. To jest praktyka stosowana nie tylko w szpitalach, ale też w przemyśle farmaceutycznym czy spożywczym, gdzie każda cząstka, nawet niewidoczna, może mieć krytyczne znaczenie. Warto pamiętać, że pomiar w pustej sali pozwala wyeliminować wpływ źródeł zakażenia zewnętrznego – ludzi, sprzętu, ruchu powietrza spowodowanego otwieraniem drzwi itp. Moim zdaniem to jest najbardziej rzetelne podejście, bo pozwala jasno ocenić, czy sama instalacja działa jak trzeba zanim dopuści się personel i pacjentów. Mało kto o tym pamięta, ale regularna kontrola za HEPA to podstawa uzyskania certyfikacji i bezpieczeństwa epidemiologicznego. To jest taki must-have w każdej sensownej procedurze higienicznej dla sal operacyjnych.
Sprawdzając mikrobiologiczną czystość powietrza w sali operacyjnej, nietrudno pomylić miejsca i momenty poboru próbek, ale każda z nieprawidłowych opcji ma swoje słabe strony, zarówno od strony technicznej, jak i praktycznej. Pobieranie próbek przed filtrem HEPA w ogóle nie pozwala ocenić, jak skuteczna jest sama filtracja, bo badamy wtedy powietrze jeszcze nieskażone przez filtrację – wynik nie pokazuje, czy system rzeczywiście zapewnia oczyszczanie na poziomie wymaganym dla sal operacyjnych. Pomiary w trakcie zabiegu operacyjnego z kolei wprowadzają mnóstwo zmiennych: obecność ludzi, ruch, otwieranie drzwi, a nawet użycie narzędzi chirurgicznych, powoduje wzrost liczby cząstek i drobnoustrojów, co zaciemnia rzeczywistą wydajność instalacji. Z mojego doświadczenia często myli się ocenę czystości systemu z oceną skażenia środowiskowego podczas pracy, ale to są dwa zupełnie różne badania. Wyniki z próbek pobranych podczas zabiegu nie pozwolą ocenić, czy sama wentylacja działa poprawnie – to raczej obraz sytuacji „w akcji”, a nie sprawdzenie fundamentu higieny. Dobre praktyki branżowe, np. zgodnie z normą ISO 14644 czy zaleceniami AAMI/ASHRAE, wyraźnie zalecają badania po stronie czystej, za końcowymi filtrami HEPA, przy pełnej wydajności systemu i w stanie nieużytkowania sali – czyli właśnie w pustej sali. Typowym błędem logicznym jest przekonanie, że ważniejsze jest mierzenie powietrza podczas zabiegu – wtedy co prawda widzimy, ile drobnoustrojów może pojawić się przy użytkowaniu, ale nie dowiemy się nic o samej skuteczności instalacji. Z perspektywy kontroli jakości i bezpieczeństwa pacjenta najważniejsze jest to, co „produkuje” system wentylacji po oczyszczeniu, zanim dojdą dodatkowe czynniki zewnętrzne. Tylko taki sposób daje możliwość wczesnego wykrycia niesprawności lub zużycia filtrów, zanim sytuacja stanie się zagrożeniem dla pacjentów i personelu. Dlatego zawsze zaleca się badanie za filtrem HEPA i to najlepiej w pustej sali – to jest właśnie fundament oceny czystości mikrobiologicznej w medycynie i nie tylko.