Prawidłowa odpowiedź to 59 m i wynika to z sumowania długości wszystkich krawędzi dachu, które wymagają zamontowania rynny. Gdy analizujesz taki rzut, musisz uwzględnić zarówno główne połacie, jak i te wszystkie wystające części, czyli tzw. wykusze czy dobudówki. W praktyce najprościej zacząć od największego prostokąta i dodać do niego każdą widoczną krawędź połaci dachowej, którą trzeba będzie orynnować – tu pomaga taki rysunek jak powyżej, bo wszystko widać jak na dłoni. W tej sytuacji sumujemy: 12 m + 10 m (duży dach), 6 m + 2x3 m (wykusz z góry), 3,5 m + 2x3 m (wykusz z boku) – razem daje to właśnie 59 metrów. Bardzo ważne jest, żeby nie pomijać żadnej krawędzi – w praktyce budowlanej to częsty błąd, szczególnie przy bardziej skomplikowanych dachach. Zawsze warto sprawdzić, czy długości się nie pokrywają albo nie są liczone podwójnie. Moim zdaniem, jak ktoś już raz dokładnie policzy takie orynnowanie, potem idzie mu to dużo sprawniej – a w zawodzie dekarza albo budowlańca precyzja jest kluczowa. Zwróć też uwagę na to, żeby do wyniku doliczyć ewentualne straty materiału i zapas – to standard w branży, bo rynny docina się zawsze na miejscu. W codziennej pracy dokładność takich obliczeń przekłada się na realne oszczędności i brak problemów z reklamacji inwestora.
Podczas obliczania potrzebnej długości rynny do orynnowania dachu najczęstszy błąd polega na nieuwzględnieniu wszystkich krawędzi połaci lub pominięciu mniejszych fragmentów takich jak wykusze czy dobudówki. Liczenie samych dłuższych boków dachu bez doliczenia wszystkich wystających elementów prowadzi do zaniżenia wyniku – stąd pojawiają się odpowiedzi typu 33 m czy 47 m. Często zdarza się, że ktoś skupia się tylko na głównym prostokącie, nie zauważając, że każdy dodatkowy fragment dachu generuje kolejne metry, które trzeba zabudować rynnami. Z drugiej strony, zawyżanie wyników, przykładowo wybór 66 m, może wynikać z podwójnego liczenia tych samych krawędzi, czyli np. jednoczesnego liczenia ścianek wykuszy i głównego dachu, które się pokrywają, albo doliczania długości, która tak naprawdę nie wymaga orynnowania (np. miejsca, gdzie dach styka się ze ścianą). Moim zdaniem takie pomyłki są bardzo częste, zwłaszcza przy bardziej złożonych rzutach, gdzie łatwo się pogubić. Dobra praktyka branżowa mówi, żeby zawsze dokładnie analizować rzut budynku i systematycznie wykreślać kolejne odcinki, które wymagają rynny – wtedy unika się przeoczeń. Standardy budowlane wręcz nakazują precyzyjne rozliczenie materiałów, bo każda pomyłka to realne straty finansowe na budowie. Warto też pamiętać, że w przypadku dachów wielopołaciowych lub z wykuszami niezbędna jest szczególna uwaga, bo nawet niewielkie fragmenty mogą w sumie dać kilka dodatkowych metrów. Najlepiej zawsze jeszcze raz prześledzić całość z rysunkiem i sprawdzić, czy żadna z krawędzi orynnowania nie została pominięta ani policzona podwójnie.