Odpowiedź 2–4 cm jest jak najbardziej trafiona. W przypadku folii niskoparoprzepuszczalnych ta szczelina to naprawdę kluczowa sprawa – ja zawsze zwracam na to uwagę na budowie. Chodzi przede wszystkim o zapewnienie, aby para wodna, która może przeniknąć przez warstwy wełny mineralnej lub innych materiałów termoizolacyjnych, miała możliwość odparowania i swobodnego przepływu. W praktyce, jeśli szczelina wynosi 2–4 cm, powietrze ma szansę krążyć i wyprowadzać wilgoć na zewnątrz, co chroni ocieplenie przed zawilgoceniem i późniejszym rozwojem grzybów. Takie rozwiązanie jest nie tylko zgodne z zaleceniami producentów folii, ale też odpowiada wytycznym norm branżowych, np. normy PN-EN 12086 dotyczącej właściwości paroprzepuszczalnych materiałów budowlanych. Ja zwykle podkreślam, że większa szczelina wcale nie poprawia wentylacji (a wręcz przeciwnie, może osłabić własności izolacyjne), a mniejsza będzie niewystarczająca i para zacznie się skraplać. Czasem ktoś próbuje ten dystans zminimalizować, żeby nie tracić miejsca na poddaszu, ale potem wychodzą problemy z wilgocią. W sumie, jak się trzymać tych 2–4 cm, to naprawdę trudno o błąd – z mojego doświadczenia taka przerwa sprawdza się najlepiej, a komfort cieplny i trwałość izolacji są na wysokim poziomie.
Często spotykam się z przekonaniem, że im większa szczelina pomiędzy folią a ociepleniem, tym lepiej dla wentylacji przegrody, ale to nie do końca tak działa. Warto wiedzieć, że przy zastosowaniu folii niskoparoprzepuszczalnej nie zaleca się zostawiania przesadnie dużych szczelin – typu 6–9 cm czy nawet powyżej 10 cm – bo to nie tylko nie jest efektywne, ale też generuje inne problemy. Za duża przerwa ogranicza ilość dostępnego miejsca na warstwę izolacji termicznej, a to prowadzi do zmniejszenia oporu cieplnego całej przegrody. W praktyce, jeśli damy za szeroką szczelinę, nie poprawimy wcale wentylacji, bo ruch powietrza w takiej przestrzeni nie jest już tak skuteczny, a ciepło ucieka dużo szybciej. Zbyt duża odległość pomiędzy folią a ociepleniem może też prowadzić do powstawania mostków termicznych, bo warstwa izolacji nie przylega wtedy odpowiednio do konstrukcji. Z drugiej strony, minimalizowanie szczeliny do zera, czyli gdy folia dotyka bezpośrednio ocieplenia, to też błąd, który widuję na budowach – para wodna nie ma wtedy możliwości odparowania, co prowadzi do zawilgocenia i destrukcji materiału termoizolacyjnego. Takie sytuacje często wynikają z błędnego myślenia, że szczelina to tylko strata miejsca lub że jej wielkość nie ma większego znaczenia, a przecież jest to jeden z kluczowych elementów poprawnej pracy całej przegrody dachowej. Prawidłowa szczelina, zgodnie z zaleceniami producentów folii i normami budowlanymi, powinna wynosić właśnie 2–4 cm. Wszystko powyżej lub poniżej tego zakresu to potencjalny problem – albo z wentylacją, albo z właściwościami cieplnymi konstrukcji. Najlepiej więc opierać się na sprawdzonych wytycznych i nie eksperymentować na własną rękę.