Prawidłowo – do obliczenia potrzebnej liczby roboczogodzin dla wykonania 120 metrów rynny przy normie wydajności 0,85 r-g/m musimy po prostu przemnożyć długość rynny przez normę: 120 m × 0,85 r-g/m = 102 r-g. To jest klasyczny przykład stosowania normatywów w praktyce budowlanej. Takie wyliczenie pozwala dokładnie zaplanować czas pracy i odpowiednio dobrać liczbę pracowników na budowie. Moim zdaniem umiejętność takiego przeliczania to absolutna podstawa w branży – bez niej trudno jest dobrze zorganizować zadania, oszacować koszty czy zaplanować harmonogramy robót. W wielu firmach stosuje się jeszcze dokładniejsze rozbicie na czynności – na przykład osobno na montaż haków, cięcie, uszczelnianie itp., ale tutaj najważniejsze jest zrozumienie, jak sama norma przekłada się na ostateczny wymiar pracy. Zwróć uwagę, że prawidłowe wyliczenie roboczogodzin to też kwestia bezpieczeństwa na placu budowy: nie można przecenić wydajności pracowników, bo to prowadzi do przeciążeń i błędów montażowych. No i jeszcze jedno – oszacowanie czasu wykonania pracy zgodnie z normą to podstawa do sporządzania kosztorysów i ofert. W praktyce, jeśli masz inną długość rynny lub inną normę wydajności, zawsze stosujesz tę samą metodę mnożenia – warto to zapamiętać.
W obliczeniach roboczogodzin dla normy wydajnościowej istotne jest rozumienie, co oznacza podana norma. 0,85 r-g/m oznacza, że na wykonanie jednego metra rynny potrzeba 0,85 roboczogodziny. Częsty błąd polega na odwrotnym zrozumieniu tego zapisu – niektórzy zakładają, że to oznacza 0,85 metra rynny na godzinę pracy, co prowadzi do znacznie zaniżonych lub zawyżonych wyników. Jeśli próbujesz podzielić długość rynny przez normę lub używasz innych przekształceń, możesz otrzymać wartości dalekie od rzeczywistości, np. 101,5 r-g albo 104 r-g, co wynika przeważnie z błędów zaokrągleń lub przestawienia miejsc przecinka. W praktyce budowlanej każdy błąd w wyliczeniu roboczogodzin może się odbić na całym harmonogramie projektu – niewłaściwe planowanie skutkuje opóźnieniami i niepotrzebnymi kosztami. Z doświadczenia wiem, że wyliczenia tego typu są podstawą dla kosztorysantów, brygadzistów i kierowników robót – jeśli nie trzymasz się normatywów i nie liczysz precyzyjnie, bardzo łatwo wpaść w pułapkę nieefektywnego wykorzystania ludzi i sprzętu. Warto pamiętać, że branżowe standardy – zarówno polskie, jak i zagraniczne – opierają się na jasnych, powtarzalnych algorytmach: długość zakresu prac mnożysz przez normę wydajności i dostajesz liczbę roboczogodzin. Wszystkie inne metody przeliczania są niezgodne z dobrą praktyką i prowadzą do błędnych założeń, a potem także do problemów w realizacji inwestycji. Moim zdaniem lepiej poświęcić chwilę na spokojne sprawdzenie, jak działa norma wydajności, niż później borykać się z konsekwencjami źle zaplanowanego czasu pracy.