Poprawnie wskazałeś, że styki łat podczas łacenia dachu powinny znajdować się dokładnie na krokwiach. To jest absolutna podstawa w dekarstwie, bo tylko wtedy mamy pewność, że połączenie dwóch łat będzie stabilne i wytrzymałe. Łata, gdy jest łączona bezpośrednio na krokwi, opiera się całą powierzchnią końców na solidnej podstawie, przez co nie ma ryzyka ugięcia czy nawet pęknięcia drewna w miejscu styku – szczególnie pod ciężarem pokrycia dachowego czy w trakcie chodzenia po dachu podczas montażu. Moim zdaniem praktyka pokazuje, że jeśli ktoś robi styki gdziekolwiek indziej, np. „w powietrzu”, to później często pojawiają się tam uszkodzenia. W branżowych normach, np. w Warunkach Technicznych Wykonania i Odbioru Robót Budowlanych, wyraźnie zaznacza się tę zasadę. Warto też pamiętać, że poprawne łacenie ma wpływ nie tylko na trwałość pokrycia, ale i na jego szczelność i wygląd – źle położone łatwy mogą prowadzić do rozszczelnień lub nierówno leżących dachówek. Praktycznie, przy docinaniu łat zawsze staramy się tak planować rozstaw, by każdy styk „wypadał” na krokwi. W remontach starych dachów widać, że tam, gdzie ktoś połączył łaty poza krokwią, bardzo często pojawiają się pęknięcia i ugięcia – po latach taka oszczędność czy niedopatrzenie daje się we znaki. To naprawdę jeden z tych detali na dachu, który robi różnicę.
Stosowanie styków łat poza krokwiami, czyli pomiędzy nimi albo z odsunięciem od brzegu krokwi o kilkanaście czy kilkadziesiąt centymetrów, to niestety poważny błąd wykonawczy. Takie podejście wynika czasem z chęci uproszczenia pracy lub braku doświadczenia, ale w praktyce prowadzi do licznych problemów technicznych. Kiedy styk łat znajdzie się „w powietrzu”, czyli nie jest oparty na konstrukcji nośnej, cała siła i ciężar, które powinny być przekazywane na krokiew, kumulują się w słabym, mało stabilnym miejscu. To bardzo szybko sprawia, że drewno się ugina, a nawet łamie, szczególnie jeśli ktoś później wejdzie na dach lub gdy pokrycie dachowe jest cięższe (np. dachówka ceramiczna). Przesuwanie styków o 10 czy 20 cm od krokwi wcale nie poprawia sytuacji – wręcz przeciwnie, powstaje wtedy swoisty „mostek” z dwóch kawałków łat, które nie mają solidnego podparcia. To nie tylko zmniejsza wytrzymałość dachu, ale też powoduje ryzyko powstawania nieszczelności, nierówności w pokryciu oraz skraca żywotność całej konstrukcji. W standardach budowlanych jednoznacznie zaleca się, by takie połączenia wykonywać dokładnie na krokwiach, bo tylko wtedy zapewnia się prawidłowe przenoszenie obciążeń i bezpieczeństwo użytkowania dachu. Niestety, błędne przekonanie, że kilka centymetrów odchyłki „nic nie zmieni”, jest dość powszechne, ale doświadczenie wielu ekip dekarskich pokazuje, że te drobne niedociągnięcia po latach prowadzą do poważnych napraw. Teoretycznie, niektórzy myślą, że styk wykonany poza krokwią będzie wystarczająco mocny – praktyka jednak szybko weryfikuje takie założenia. Poprawna budowa dachu wymaga trzymania się zasad, które może wydają się drobiazgami, ale są kluczowe z punktu widzenia trwałości, bezpieczeństwa i estetyki.