Jednostka m³, czyli metr sześcienny, to podstawowa jednostka obmiaru przy budowie nasypów kolejowych. Wynika to z tego, że nasyp jest bryłą przestrzenną, która ma długość, szerokość i wysokość – dlatego kluczowe jest tu określenie objętości, a nie powierzchni czy długości. Moim zdaniem jest to dość logiczne, bo każda operacja związana z układaniem czy przewożeniem materiału nasypowego, np. żwiru, ziemi czy tłucznia, opiera się właśnie na kubaturze, jaką trzeba dostarczyć albo ubić. W praktyce podczas wykonywania obmiaru inwestor, inspektor czy kosztorysant zawsze operuje właśnie na metrach sześciennych, bo to pozwala precyzyjnie zaplanować ilość materiału oraz czas pracy sprzętu budowlanego. Zauważ też, że w specyfikacjach technicznych PKP PLK czy normach branżowych, takich jak PN-B-06050, każda pozycja dotycząca robót ziemnych dla nasypów kolejowych zawsze odnosi się do objętości. Co ciekawe, nawet przy odbiorze robót stosuje się odbiór objętościowy – nie wystarczy więc zmierzyć powierzchni czy długości. Taka zasada dotyczy nie tylko nasypów kolejowych, ale również wałów ochronnych czy innych budowli ziemnych, gdzie kluczowy jest właśnie metraż sześcienny. Wiedza o tym przydaje się nie tylko na egzaminach, ale faktycznie w codziennej pracy na budowie.
W przypadku nasypu kolejowego błędem jest przyjęcie innej jednostki niż metr sześcienny do obmiaru, bo specyfika tej konstrukcji wymaga ujęcia jej jako bryły przestrzennej. Wydaje się czasem, że długość (m) mogłaby być wystarczająca, przecież nasyp biegnie wzdłuż toru, ale to uproszczenie – bo najważniejsza jest ilość materiału, którą trzeba przemieścić i ułożyć, a to zawsze mierzy się w objętości. Podobnie powierzchnia (m² czy dm²) nie oddaje rzeczywistych potrzeb budowy, bo nie uwzględnia wysokości i kształtu nasypu, a przecież często nasypy mają bardzo zróżnicowane profile, spadki i szerokości. Z mojego doświadczenia wynika, że niektórzy mylą metry kwadratowe z metrami sześciennymi na etapie kosztorysowania, bo są przyzwyczajeni do obmiaru np. nawierzchni drogowych, gdzie rzeczywiście liczy się powierzchnie, ale w robotach ziemnych to nie wystarczy – inwestor musi dokładnie wiedzieć, ile ziemi zamówić, wywieźć czy zagęścić. Często też spotykam się z myleniem jednostek przez osoby spoza branży, które utożsamiają np. powierzchnię z objętością – a to prosta droga do błędnych kosztorysów czy problemów z rozliczeniem robót. Tylko metr sześcienny (m³) pozwala dokładnie ująć wszystkie parametry nasypu, uwzględnić zmienne szerokości, skarpy i wysokości. Tak opisują to też standardy branżowe PKP PLK, a nawet normy europejskie w zakresie inżynierii lądowej. W praktyce nawet obmiar prowadzony przez geodetę czy inspektora odbiera się zawsze na podstawie wyliczonej kubatury, nie długości ani powierzchni. Trzeba o tym pamiętać nie tylko na egzaminie, ale przede wszystkim przy pracy na realnej budowie, bo zła jednostka to później poważne kłopoty organizacyjne i finansowe.