Dokładnie tak, pomiar zużycia bocznego główki szyny należy wykonywać wewnątrz toków szynowych, 15 mm poniżej powierzchni tocznej szyny. To wynika bezpośrednio z wytycznych zawartych w Instrukcji kolejowej Id-107, która jasno wskazuje tę wartość jako obowiązującą w polskich warunkach kolejowych. Z mojego doświadczenia wynika, że wiele osób ma tendencję do upraszczania tych pomiarów, a to może prowadzić do błędnych wniosków diagnostycznych. Wybrana wysokość 15 mm nie jest przypadkowa – to właśnie w tym miejscu najczęściej dochodzi do intensywnego kontaktu obrzeża koła z szyną podczas jazdy pociągu, co przekłada się na przyspieszone zużycie materiału. Regularny pomiar w tym punkcie pozwala wychwycić moment, w którym należy podjąć działania naprawcze albo wymienić szynę, żeby nie dopuścić do pogorszenia bezpieczeństwa ruchu. Taki sposób pomiaru gwarantuje porównywalność wyników w całej sieci kolejowej i pozwala na skuteczne planowanie remontów. Ogólnie mówiąc, stosowanie się do tej metody to nie tylko kwestia zgodności z przepisami, ale też zwykłego zdrowego rozsądku, bo poprawnie wykonany pomiar przekłada się na bezpieczeństwo eksploatacyjne i stabilność toru przez lata.
W praktyce kolejowej bardzo często spotyka się rozbieżności w interpretacji miejsca pomiaru zużycia bocznego główki szyny i to niestety prowadzi do szeregu nieporozumień. Przede wszystkim pomiar wykonywany wewnątrz toków szynowych, ale na głębokości 10 mm poniżej powierzchni tocznej, nie uwzględnia faktycznego miejsca najbardziej narażonego na intensywne oddziaływanie sił bocznych od obrzeża koła – a to właśnie 15 mm jest tą kluczową głębokością, wskazaną przez normy branżowe jak Instrukcja Id-107. Przenosząc pomiar na zewnątrz toków szynowych, niezależnie od głębokości (czy to 10 czy 15 mm), całkowicie pomija się rzeczywiste miejsce styku koła z szyną. To typowy błąd myślowy – niektórzy myślą, że skoro zużycie może pojawiać się na całej szerokości główki, to nie ma znaczenia gdzie się mierzy. Jednak w praktyce najważniejsze jest właśnie wnętrze toku szynowego, bo to tam obrzeże koła oddziałuje z największą siłą, powodując stopniowe zmniejszanie szerokości główki i powstawanie tzw. „wżerów”. Pomiar na innych wysokościach albo na zewnątrz tory nie pozwala na ocenę realnego stopnia zużycia, a co za tym idzie – nie daje prawdziwego obrazu stanu technicznego szyny. Moim zdaniem, takie nieprecyzyjne podejście jest niestety pokłosiem braku znajomości aktualnych instrukcji lub po prostu rutynowego powielania starych nawyków, które nie mają już uzasadnienia we współczesnych realiach utrzymania infrastruktury kolejowej. Warto więc zawsze sięgać do obowiązujących standardów, bo tylko wtedy można mieć pewność, że tor jest diagnozowany rzetelnie i bezpiecznie.