Dokładnie taka wartość – ±2 mm – jest wymagana na liniach kolejowych o prędkościach do 160 km/h, jeśli chodzi o maksymalną odchyłkę szerokości toru po ciągłej wymianie nawierzchni. Wynika to bezpośrednio z tabeli dopuszczalnych odchyłek, jakie obowiązują przy odbiorze toru po naprawie głównej lub modernizacji. W praktyce taka tolerancja pozwala zapewnić odpowiednią stabilność i bezpieczeństwo eksploatacji, a jednocześnie nie jest zbyt restrykcyjna, żeby niepotrzebnie nie podnosić kosztów utrzymania. Moim zdaniem, ten limit jest optymalny, bo z jednej strony daje operatorom torów i ekipom utrzymaniowym jasny sygnał, kiedy muszą korygować szerokość toru, a z drugiej – pozwala na efektywne prowadzenie ruchu kolejowego z dużymi prędkościami. Z własnego doświadczenia widzę, że nawet minimalne przekroczenie tej odchyłki, rzędu 3 mm, już zaczyna być wychwytywane przez systemy diagnostyczne i czasami prowadzi do drobnych interwencji. Branżowe wytyczne są tutaj naprawdę precyzyjne i nieprzypadkowe – bezpieczeństwo pasażerów i taboru wymaga właśnie takiego rygoru, szczególnie przy dużych prędkościach. Dla porównania – na torach lokalnych te tolerancje są luźniejsze, ale tutaj, przy 160 km/h, margines błędu musi być naprawdę mały. To pokazuje, jak bardzo technika kolejowa jest szczegółowa i wymagająca, jeśli chodzi o takie sprawy jak szerokość toru.
Często można się pomylić przy tego typu pytaniach, bo wartości odchyłek szerokości toru potrafią się wydawać nielogiczne na pierwszy rzut oka – niby milimetry, a różnica kolosalna. W praktyce zbyt mała tolerancja, na przykład ±1 mm, byłaby kompletnie niewykonalna w codziennej eksploatacji torów. Nawet przy najlepszych narzędziach pomiarowych i najdokładniejszym montażu nie da się utrzymać tak restrykcyjnego limitu – wibracje, ruch taboru, zmiany temperatur czy osiadanie podtorza cały czas pracują na niekorzyść idealnej szerokości. Z kolei dopuszczenie większej odchyłki, jak ±3 mm albo ±4 mm, już na etapie odbioru nawierzchni po modernizacji byłoby według obecnych standardów zbyt ryzykowne – tabor jadący z prędkością 160 km/h wymaga naprawdę precyzyjnych parametrów, inaczej rośnie ryzyko wykolejenia albo wzmożonego zużycia obrzeży kół i szyn. To nie jest tylko teoria – w praktyce przy zbyt szerokim torze pojawiają się niekontrolowane ruchy boczne zestawów kołowych, a przy zbyt wąskim – zwiększone tarcie i dużo większa szansa na poważne awarie. Typowym błędem jest myślenie, że skoro tory wytrzymują większe odchyłki przy niższych prędkościach, to i tutaj będą akceptowalne – niestety, przy 160 km/h każdy milimetr ma znaczenie. Standardy branżowe, np. instrukcje PKP PLK, bardzo jasno określają właśnie ±2 mm jako maksymalną odchyłkę przy odbiorze takich torów, i to nie bez powodu – bezpieczeństwo i trwałość nawierzchni są tu na pierwszym miejscu. Dobrze o tym pamiętać, bo takie niuanse często decydują o jakości całej inwestycji kolejowej i o tym, czy urząd dozoru technicznego w ogóle dopuści linię do eksploatacji.