Próba wałeczkowania gruntu to naprawdę taki klasyk w geotechnice terenowej, często nazywany testem „palca” albo „wałeczka”. W praktyce polega to na tym, że z wilgotnej próbki gruntu starasz się uformować wałeczek o średnicy około 3 mm. Jeżeli grunt daje się łatwo wałeczkować i nie pęka, to znaczy, że ma wysoką spoistość – tak się zachowują np. iły czy gliny. Z kolei piaski czy żwiry nawet nie dadzą się w ogóle ugnieść w palcach, bo są niespoiste. To jest bardzo przydatna, szybka metoda rozpoznawcza, zwłaszcza jak robisz odwierty, wykopy czy ocenisz materiał z gruzowiska. Żadne inne właściwości gruntu, jak nośność czy wilgotność, nie wyjdą bezpośrednio z tej próby. Takie ocenianie spoistości gruntu palcami jest nawet opisane w instrukcjach branżowych, np. w PN-B-02481 czy zaleceniach ITB. Osobiście uważam, że każdy technik i inżynier powinien mieć to opanowane, bo w terenie często nie ma czasu na laboratoryjne zabawy. Co ciekawe, stopień spoistości gruntu bezpośrednio wpływa nie tylko na sposób prowadzenia robót ziemnych, ale też na sposób zabezpieczania wykopów czy wybór fundamentów. Wałeczkowanie to jedno z tych narzędzi, które są proste, a dają mnóstwo wiedzy praktycznej.
Wiele osób myli pojęcia związane z właściwościami gruntu, bo często terminy takie jak nośność, wilgotność czy porowatość przewijają się w podręcznikach i na placu budowy. Ale musisz pamiętać, że próba wałeczkowania w ogóle nie służy do oceny nośności – ta właściwość zależy głównie od zagęszczenia, rodzaju gruntu i jego warunków wodnych, a do jej wyznaczania używa się zupełnie innych metod, jak np. płyta VSS, badania aparatem Proctora czy pióra statyczne. Jeśli chodzi o wilgotność, to test wałeczkowania jedynie pośrednio pokazuje, czy grunt jest za mokry lub zbyt suchy do formowania wałeczka, ale nie daje żadnej precyzyjnej wartości procentowej – do tego używamy np. suszarki laboratoryjnej i ważenia próbki przed i po suszeniu. Natomiast pojęcie porowatości wiąże się z ilością pustych przestrzeni w gruncie, a jej oznaczenie wymaga dokładnych pomiarów objętości i masy, a nie zwykłego ugniatania w dłoniach. Praktyka pokazuje, że najczęstszym błędem jest utożsamianie zjawiska spoistości z innymi właściwościami mechanicznymi – a przecież spoistość to tylko zdolność cząsteczek gruntu do trzymania się razem, głównie dzięki sile kohezji. Z mojego doświadczenia wynika, że warto uważnie rozgraniczać te pojęcia, bo od ich prawidłowego rozpoznania zależy poprawne dobranie technologii robót ziemnych czy prawidłowe zaprojektowanie fundamentów. W skrócie: tylko spoistość można rozpoznać próbą wałeczkowania – reszta wymaga zupełnie innych testów i pomiarów.