Betonowanie na miejscu budowy to właśnie najczęściej stosowana metoda przy wykonywaniu mostów monolitycznych. Taki sposób pozwala na uzyskanie jednolitej, zwartej bryły konstrukcyjnej, która pracuje jako całość. Moim zdaniem, zaletą tego rozwiązania jest to, że nie ma tu połączeń czy styków, które z czasem mogłyby się rozszczelnić, a to mega ważne szczególnie przy narażeniu na duże obciążenia czy zmiany temperatury – jak to bywa w przypadku mostów. W praktyce wygląda to tak, że na budowie montuje się deskowania oraz zbrojenie, a następnie wylewa się beton w jednym ciągu lub odpowiednich etapach. Zbrojenie ustawia się precyzyjnie i dba się o ciągłość konstrukcji. Wszelkie dylatacje technologiczne są potem wypełniane, żeby nie zakłócały monolityczności. W branży przyjmuje się, że właśnie takie podejście daje najlepszą trwałość i odporność konstrukcji na warunki atmosferyczne i ruch. W normach i wytycznych, np. WT-2 GDDKiA, jest jasno napisane, że monolityczność zapewnia się właśnie przez betonowanie na miejscu montażu. W sumie, patrząc na mosty miejskie czy autostradowe, to ta metoda dominuje. Gotowych elementów nikt by tu nie poskładał tak szczelnie i pewnie.
W przypadku mostów o konstrukcji monolitycznej często pojawiają się błędne wyobrażenia, że da się je wykonać z gotowych elementów albo przez montaż prefabrykatów na miejscu. Takie podejście, choć popularne przy innych typach obiektów, jak estakady z belek prefabrykowanych czy małe kładki, zupełnie nie pasuje do idei monolityczności. Przy montażu gotowych elementów, nawet jeśli użyje się bardzo precyzyjnie wykonanych prefabrykatów, zawsze gdzieś pozostają spoiny, połączenia czy miejsca montażowe, które mogą mieć inną wytrzymałość lub odporność na czynniki zewnętrzne. To z mojego doświadczenia prowadzi później do problemów z nieszczelnościami albo różnicami w pracy materiałów. Podobnie nasuwanie poprzeczne, choć wykorzystywane przy niektórych typach mostów (zwłaszcza przy modernizacjach czy przy małej ingerencji w istniejącą infrastrukturę), nie pozwala na uzyskanie pełnej, ciągłej bryły betonowej, która jest kluczowa dla monolityczności. Prefabrykacja polowa na budowie to w sumie też rodzaj kompromisu – elementy powstają blisko miejsca wbudowania, ale i tak są potem łączone, a nie wylewane w jednym kawałku. Często spotykam się z myleniem pojęć: monolityczny to nie znaczy po prostu z betonu, ale właśnie wykonany bezpośrednio na budowie, w deskowaniach, jako jeden element. W wielu standardach, np. w polskich normach mostowych, podkreśla się, że monolityczność daje się osiągnąć wyłącznie poprzez betonowanie in situ. Wydaje mi się, że stąd biorą się te wątpliwości, bo prefabrykacja jest bardzo popularna w Polsce, ale akurat w tym przypadku nie pozwala na osiągnięcie tych samych właściwości, jakie daje betonowanie na miejscu. W praktyce, jeśli chcemy mieć naprawdę jednolitą, trwałą i odporną konstrukcję, to tylko ta metoda daje najlepszy efekt.