Dokładnie tak, przebieg robót podczas budowy obiektu mostowego zawsze powinno się dokumentować w dzienniku budowy. To jest taki podstawowy dokument formalny prowadzenia każdej budowy, nie tylko mostów, i bez niego ani rusz – no, przynajmniej jeśli chcemy robić wszystko zgodnie ze sztuką i przepisami. Z mojego doświadczenia wiem, że dziennik budowy jest wymagany przez Prawo budowlane i to on stanowi główne źródło informacji dla nadzoru budowlanego, inwestora czy inspektorów. Wpisuje się tutaj nie tylko codzienny postęp prac, ale też wszystkie ważne wydarzenia, przerwy technologiczne, warunki pogodowe, zmiany w projekcie, no i oczywiście wszelkie uwagi z nadzoru. Dzięki temu, gdy pojawią się jakiekolwiek wątpliwości albo – odpukać – spory, można wrócić do zapisków i sprawdzić, co się działo na budowie danego dnia. To taki trochę dziennik pokładowy całej inwestycji, z którego można potem, przy odbiorze, rozliczać wykonawcę albo bronić się przed roszczeniami. Branża mostowa, jak każda infrastrukturalna, jest szczególnie wyczulona na dokumentację, bo błędy mogą tu sporo kosztować – i to nie tylko finansowo, ale przede wszystkim bezpieczeństwem ludzi. Zresztą, moim zdaniem, prowadzenie dziennika to też świetne narzędzie kontroli własnej pracy – pozwala na bieżąco monitorować postępy i łatwiej wychwycić ewentualne niezgodności z harmonogramem. Warto też pamiętać, że dziennik budowy jest dokumentem urzędowym, więc ma moc dowodową przed organami państwowymi. W skrócie: bez dziennika budowy żadna większa inwestycja nie powinna być prowadzona, a szczególnie mostowa.
W budownictwie, a szczególnie przy inwestycjach takich jak budowa mostów, poprawna dokumentacja to podstawa. Często spotykam się z przekonaniem, że książka obmiarów mogłaby zastąpić dziennik budowy – niestety to spore uproszczenie. Książka obmiarów służy wyłącznie do ewidencjonowania ilości wykonanych prac, czyli rozliczeń między inwestorem a wykonawcą. Tam wpisuje się metry sześcienne betonu, długość zbrojenia czy powierzchnię deskowania, ale nie znajdzie się w niej informacji o przebiegu robót, zmianach organizacyjnych albo zdarzeniach nietypowych. Notatki służbowe z kolei to narzędzie nieformalne, pomagające na szybko zanotować coś dla siebie lub przekazać informacje kolegom z zespołu – ale absolutnie nie mają one żadnej mocy prawnej, nikt ich nie wymaga przy odbiorze czy w trakcie kontroli. Często słyszę też, że protokoły konieczności są istotne – jasne, są, ale tylko w kontekście zatwierdzania robót dodatkowych lub zamiennych. To dokumenty formalizujące sytuacje, gdzie trzeba zrobić coś ponad pierwotny zakres umowy, jednak nie opisują całościowego przebiegu budowy. W praktyce kierownik budowy, inspektor nadzoru czy inwestor muszą mieć jasny, ciągły i uporządkowany wgląd w to, co działo się każdego dnia na placu budowy, i tylko dziennik budowy im to gwarantuje. Właśnie tam odnotowuje się wszystko: od pogody, przez awarie sprzętu, po inspekcje i decyzje administracyjne. Przekonanie, że jakakolwiek inna dokumentacja wystarczy, jest niestety jednym z najczęstszych błędów prowadzących do problemów podczas odbiorów czy sporów prawnych. Moim zdaniem, kto nie docenia znaczenia dziennika budowy, ten nie zdaje sobie sprawy z potencjalnych konsekwencji prawnych i technicznych, które mogą wyniknąć z nieprawidłowego prowadzenia dokumentacji na budowie.