Prawidłowa odpowiedź to konserwacja bieżąca i faktycznie, to jest absolutna podstawa, jeśli chodzi o długoterminowe utrzymanie mostu w dobrej kondycji technicznej. Każdy most, niezależnie od wieku czy wielkości, wymaga systematycznych działań konserwacyjnych. To nie tylko mycie, smarowanie łożysk czy usuwanie korozji, ale też regularne sprawdzanie stanu dylatacji, naprawy drobnych ubytków w betonie albo wymiana uszkodzonych elementów ochronnych. W praktyce, właśnie te drobne, powtarzalne czynności niejako „przedłużają życie” konstrukcji i pozwalają uniknąć kosztownych awarii lub remontów generalnych. Z moich obserwacji wynika, że tam, gdzie zaniedbuje się codzienną konserwację, bardzo szybko pojawiają się poważniejsze problemy: korozja zbrojenia, degradacja betonu, czy nawet uszkodzenia nawierzchni jezdni. Według wytycznych GDDKiA i Polskich Norm, konserwacja bieżąca to obowiązkowy element eksploatacji mostów, wskazywany nawet w planach utrzymania każdego obiektu. Odpowiednio realizowana pozwala wcześnie wykryć potencjalne zagrożenia i wdrożyć środki naprawcze zanim dojdzie do poważnych uszkodzeń. Tak samo jest na Zachodzie – w krajach, gdzie konserwacja jest traktowana priorytetowo, mosty wytrzymują nawet sto lat bez generalnego remontu. To trochę jak z samochodem – lepiej raz na jakiś czas wymienić olej i klocki hamulcowe, niż czekać na awarię silnika. W branży mówi się nawet, że dobra konserwacja to połowa sukcesu w utrzymaniu mostów. Nawet najlepsza konstrukcja, jeśli nie będzie odpowiednio konserwowana, z czasem zacznie się sypać, a wtedy koszty rosną lawinowo.
Utrzymanie obiektu mostowego na odpowiednim poziomie technicznym to temat, w którym łatwo popełnić błąd interpretacyjny, szczególnie gdy patrzy się na sprawę od strony spektakularnych czy jednorazowych działań. Częste oględziny wydają się ważne i oczywiście są elementem rutynowej eksploatacji, lecz same w sobie nie przeciwdziałają degradacji konstrukcji. Oględziny pozwalają wykryć uszkodzenia lub nieprawidłowości, ale bez podjęcia działań konserwacyjnych nie zatrzymamy procesu niszczenia – to trochę tak, jakby co chwila przeglądać samochód, ale nigdy nie wymieniać oleju czy nie naprawiać drobnych usterek. Z kolei rozbudowa obiektu to gruntowna ingerencja konstrukcyjna, która ma na celu zwiększenie jego funkcjonalności (np. dołożenie pasa ruchu), a nie utrzymanie w dobrym stanie. Rozbudowa nie przeciwdziała codziennej degradacji, a wręcz potrafi zwiększyć zakres koniecznej konserwacji. Modernizacja wyposażenia, jak wymiana barier czy oświetlenia, także nie wpływa bezpośrednio na trwałość konstrukcji głównej. To działania doraźne, które mogą poprawić bezpieczeństwo użytkowników, ale nie stanowią systematycznej ochrony przed korozją, uszkodzeniami betonu czy innymi problemami technicznymi. Często spotyka się przekonanie, że duże inwestycje raz na kilka lat rozwiążą wszystkie problemy – moim zdaniem to błąd, bo bez regularnej konserwacji nawet nowoczesny obiekt może szybko popaść w ruinę. Z doświadczenia osób pracujących przy mostach wynika jasno, że systematyczna, zaplanowana konserwacja bieżąca to najskuteczniejsza i najtańsza metoda wydłużenia życia mostu. Tak wynika z przepisów branżowych i praktyki zarządców infrastruktury, którzy na co dzień borykają się z kosztami zaniedbań. Warto patrzeć na most nie jak na coś, co raz zbudowane będzie zawsze w idealnym stanie, tylko jak na złożony system, o który trzeba dbać nie tylko od święta, ale właśnie na co dzień, często w mało efektowny, lecz bardzo skuteczny sposób.