Prawidłowa odpowiedź wiąże się z podstawową zasadą pracy z kablobetonem – kluczowe jest, żeby kable były naciągane dopiero wtedy, gdy beton osiągnie wymaganą wytrzymałość. Chodzi o to, by siły sprężające, które są wprowadzane do konstrukcji przez naciągnięte kable, nie były przekazywane na słaby, świeży beton. To praktyka wynikająca wprost z norm PN-EN 1992-1-1 (Eurokod 2) i krajowych wytycznych, takich jak Warunki Techniczne Wykonania i Odbioru Robót Budowlanych. Jeżeli beton nie uzyska odpowiedniej klasy wytrzymałości (najczęściej to minimum C30/37, ale zależy od projektu), to kablobeton może popękać, a cała idea sprężania zostaje zaprzepaszczona. W praktyce wygląda to tak, że najpierw montuje się kable, potem je zabezpiecza, wylewa beton, czeka na odpowiednie parametry, a dopiero później rusza się z napinaniem. Służą do tego specjalne prasy hydrauliczne i pomiar wytrzymałości betonu (np. przez testy próbek walcowych lub sześciennych). Takie podejście daje pewność, że całość będzie pracować zgodnie z założeniami projektowymi. Moim zdaniem, bez zrozumienia tego procesu trudno sobie wyobrazić bezpieczną realizację mostów albo dużych hal, gdzie kablobeton jest podstawą sztywności konstrukcji. Często inżynierowie wręcz sprawdzają wytrzymałość betonu codziennie, żeby wybrać najlepszy moment na rozpoczęcie napinania – to pokazuje, jak ważne jest trzymanie się tej zasady. Bez niej cała technologia traci sens i bezpieczeństwo.
W temacie kablobetonu nietrudno się pomylić, bo sam proces sprężania bywa dość zawiły i czasami intuicja podpowiada coś innego niż praktyka. Założenie, że napinanie kabli powinno się odbywać przed betonowaniem elementu, bierze się pewnie z mylenia kablobetonu z betonem strunobetonowym (sprężonym metodą wstępną), gdzie rzeczywiście najpierw naciąga się cięgna, a potem betonuje. Jednak w przypadku kablobetonu (czyli tzw. sprężania późniejszego), montaż i naciąg kabli jest sekwencją po wylaniu betonu. Jeszcze innym błędnym tropem jest myślenie, że napinanie wykonuje się przed rozpoczęciem montażu kabli, co po prostu mija się z technologiczną rzeczywistością – nie da się przecież napinać czegoś, czego jeszcze nie zamontowano, więc to po prostu logicznie wykluczone z procesu budowlanego. Często spotykam się z opinią, że można napinać kable bezpośrednio po zakończeniu betonowania. To bardzo ryzykowne – świeży beton nie ma praktycznie żadnej nośności i przy próbie przeniesienia sił sprężających może dojść do lokalnych zniszczeń, przesunięć, a nawet zarysowań czy pęknięć konstrukcji. Typowym błędem jest założenie, że sama obecność betonu już wystarczy, by przenieść obciążenia – niestety, beton musi uzyskać odpowiednią wytrzymałość, zwykle zgodną z projektem lub normą, zanim można przystąpić do sprężania. Lekceważenie tej zasady prowadzi w praktyce do poważnych problemów technicznych, a nawet katastrof budowlanych. Takie przekonania wynikają z braku znajomości procedur i standardów określających kolejność robót, jak również z mylenia różnych technologii sprężania. Najlepiej trzymać się sprawdzonych instrukcji oraz dokumentacji technicznej, gdzie jasno podkreśla się, że bezpieczeństwo i efektywność sprężania kabli zależą od tego, czy beton jest już „gotowy na obciążenia”.