W transporcie lotniczym termin „infant” ma bardzo konkretne znaczenie i jest ściśle określony w przepisach międzynarodowych, na przykład przez IATA (Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych). Mówiąc najprościej: infant to dziecko, które w dniu podróży nie ukończyło jeszcze dwóch lat. Taki pasażer nie ma prawa do samodzielnego, odrębnego miejsca w samolocie i najczęściej podróżuje na kolanach opiekuna. Linie lotnicze przeważnie proszą o zapięcie specjalnego pasa bezpieczeństwa (tzw. extension belt). Z mojego doświadczenia wynika, że to rozwiązanie jest wygodne dla rodziców, bo koszt biletu dla infanta jest znacznie niższy niż dla starszych dzieci czy dorosłych – czasem płaci się tylko niewielki procent ceny biletu. Warto jednak wiedzieć, że czasem przewoźnicy ograniczają liczbę infantów na lot, bo chodzi o kwestie bezpieczeństwa i dostępność masek tlenowych. Dla praktyka istotne jest też to, że takie dziecko nie ma osobnego limitu bagażu, ale zwykle przewoźnik pozwala zabrać dodatkowy wózek lub fotelik. Moim zdaniem warto znać te przepisy, bo zdarzały się przypadki, że rodzic nieświadomie kupił bilet dla dziecka jako infant, mimo że dziecko już miało 2 lata – a wtedy trzeba dopłacać i kłopot gotowy. Podsumowując: infant to dziecko do 2 lat, bez miejsca, z ograniczonymi prawami, ale i niższymi kosztami – tak to wygląda w lotniczej praktyce.
Pojęcie „infant” w transporcie lotniczym bywa mylone, bo intuicyjnie wielu z nas kojarzy je po prostu z dzieckiem, bez wchodzenia w szczegóły wiekowe czy zasady przewozu. Tymczasem branżowe standardy, zwłaszcza te określane przez IATA i linie lotnicze, jasno precyzują, kto może podróżować jako infant. Nie jest prawdą, że infant to każde dziecko, niezależnie od wieku – takie podejście prowadzi do nieporozumień przy rezerwacji biletów i niepotrzebnych problemów na lotnisku. Podobnie, dzieci w wieku od dwóch do dziesięciu lat, nawet jeżeli podróżują ze zniżką, nie są już kwalifikowane jako infant, tylko jako „child” – to zupełnie inna taryfa oraz inne zasady dotyczące rezerwacji miejsc i limitów bagażowych. Częstym błędem jest też zakładanie, że dzieci podróżujące samodzielnie w wieku powyżej dziesięciu czy szesnastu lat to również infants – a tak nie jest, bo wtedy uruchamiane są tzw. procedury „Unaccompanied Minor” (UM), z zupełnie innymi wymaganiami formalnymi i opieką ze strony przewoźnika. Największy problem, jaki widziałem w praktyce, to kupowanie taniego biletu infant dla zbyt starego dziecka – wtedy przewoźnicy wymagają dopłaty do biletu typu „child” albo nawet odmowy przewozu, jeśli liczba dzieci przekracza dozwolone normy na pokładzie. Branża lotnicza jest tu bardzo precyzyjna: infant to wyłącznie dziecko do 2 lat, bez prawa do odrębnego miejsca, podróżujące na kolanach dorosłego. Wszelkie odstępstwa od tej definicji skutkują dodatkowymi formalnościami i mogą generować stres tuż przed wylotem. Jeśli ktoś chce efektywnie wykorzystać zniżki i unikać problemów, powinien dobrze rozumieć te kategorie wiekowe i związane z nimi zasady rezerwacji oraz bezpieczeństwa.