Dysk SSD, czyli Solid State Drive, to obecnie najczęściej polecany nośnik pamięci do instalacji systemu operacyjnego, jeśli zależy nam na naprawdę szybkim uruchamianiu komputera. Wynika to głównie z tego, że SSD korzysta z pamięci flash, przez co dostęp do danych jest praktycznie natychmiastowy – opóźnienia są minimalne nawet w porównaniu z najszybszymi dyskami HDD. Moim zdaniem, nie ma już sensu inwestować w tradycyjne dyski talerzowe jako główny dysk systemowy, zwłaszcza że ceny SSD mocno spadły przez ostatnie lata. Sam kiedyś miałem system na HDD i różnica po przesiadce na SSD była ogromna – bootowanie systemu zajmuje dosłownie kilkanaście sekund zamiast minuty. Producenci komputerów też coraz częściej montują SSD jako standard. Warto też wiedzieć, że SSD są mniej podatne na uszkodzenia mechaniczne, bo nie mają ruchomych części, a to istotne w laptopach czy komputerach przenośnych. Najnowocześniejsze SSD na złączu NVMe (PCIe) osiągają prędkości rzędu kilku tysięcy MB/s, co w praktyce daje bardzo szybką pracę systemu i aplikacji – żaden HDD czy pendrive nie jest w stanie tego przebić. Według standardów branżowych, instalacja systemu na SSD to już właściwie reguła w profesjonalnych zastosowaniach i domowych PC.
Instalując system operacyjny na dysku HDD albo korzystając z płyty BD lub nawet szybkiego pendrive’a USB 3.0, niestety zawsze trzeba się liczyć z zauważalnie dłuższym czasem uruchamiania systemu oraz powolniejszym ładowaniem programów. Zwykłe dyski talerzowe HDD mają znacznie większe opóźnienia dostępu do danych, bo korzystają z mechanicznego odczytu – głowica musi fizycznie znaleźć się nad odpowiednią ścieżką, więc losowy dostęp do plików zajmuje dużo więcej czasu. To trochę jak porównanie roweru do samochodu – niby oba dojadą do celu, ale różnica w szybkości jest kolosalna. Płyty BD i inne nośniki optyczne są zaś od dawna wycofywane z codziennego użytku, głównie z powodu bardzo niskiej przepustowości i dużej podatności na uszkodzenia. Z własnego doświadczenia wiem, że nawet najlepszy pendrive na USB 3.0 nie dorówna SSD – transfery są ograniczane przez kontroler USB, a do tego pamięci flash w pendrive’ach są zwykle tańsze i wolniejsze niż te w SSD. Często spotykam się z błędnym założeniem, że skoro USB 3.0 jest „szybkie”, to każdy pendrive też będzie błyskawiczny, ale to nieprawda – realne transfery bywają kilka razy niższe niż na SSD. W środowiskach IT oraz według aktualnych wytycznych dobrych praktyk, do systemu operacyjnego stosuje się wyłącznie dyski SSD lub nowsze technologie (np. NVMe), właśnie po to, by zminimalizować czas startu systemu i przyspieszyć codzienną pracę. Pozostałe rozwiązania są dzisiaj traktowane raczej jako archiwalne lub awaryjne – nie do zastosowań, gdzie liczy się wydajność. Podsumowując, wybór innego nośnika niż SSD to najczęściej wynik nieaktualnej wiedzy lub mylnego przekonania o możliwościach technologii sprzed lat.