Pompa perystaltyczna to absolutna podstawa w konstrukcji sztucznej nerki. To właśnie dzięki niej da się bezpiecznie i w precyzyjny sposób przetaczać krew pacjenta przez aparat do hemodializy. Z jej pomocą krew przesuwa się przez rurki silikonowe, które są dociskane przez obracające się rolki – i, co ważne, nie ma kontaktu z ruchomymi częściami samej pompy. Moim zdaniem taki sposób działania jest genialny w swojej prostocie, a przy tym szalenie skuteczny, bo minimalizuje ryzyko zanieczyszczenia czy uszkodzenia elementów krwi. W praktyce klinicznej, w szpitalach i stacjach dializ, pompy perystaltyczne są stosowane praktycznie wszędzie tam, gdzie trzeba dokładnie dozować płyny ustrojowe, zwłaszcza właśnie krew. Branżowe wytyczne – zarówno Polskiego Towarzystwa Nefrologicznego, jak i międzynarodowe normy ISO dotyczące aparatury medycznej – podkreślają, że taki rodzaj pompy pozwala na zachowanie najwyższej sterylności, co w przypadku zabiegów hemodializy jest naprawdę kluczowe. Z mojego doświadczenia wynika, że operatorzy chwalą te pompy za niezawodność i łatwość obsługi. Co ciekawe, taka technologia jest stosowana również w niektórych laboratoriach analitycznych, gdzie ważne jest, żeby próbka płynu nie miała kontaktu z mechaniką urządzenia. Bez pompy perystaltycznej nie byłoby nowoczesnej, bezpiecznej dializy – to taki cichy bohater codziennej pracy ze sztuczną nerką.
W przypadku urządzeń medycznych, takich jak sztuczna nerka, wybór właściwej technologii do przetaczania krwi to nie jest sprawa przypadku. Często można spotkać się z myśleniem, że inne typy pomp, na przykład śrubowa czy tłokowa, również się nadają, bo przecież są wykorzystywane w różnych gałęziach przemysłu. Jednak realia medycyny są zupełnie inne. Pompa śrubowa, choć ma zastosowanie w przemyśle spożywczym albo chemicznym do transportu lepkich cieczy, w praktyce klinicznej się nie sprawdzi – jej konstrukcja z metalowymi częściami stykającymi się z cieczą mogłaby prowadzić do uszkadzania elementów morfotycznych krwi lub nawet jej koagulacji. Podobnie pompa tłokowa, która działa na zasadzie cyklicznego zasysania i wypychania cieczy – generuje spore drgania i pulsacje ciśnienia, co w przypadku delikatnej struktury krwi jest po prostu zbyt ryzykowne. Pacjent mógłby odczuwać dyskomfort, a w skrajnym przypadku doszłoby do hemolizy, czyli rozpadu erytrocytów. Pompa jonowa natomiast, szczerze mówiąc, nie istnieje w praktycznym zastosowaniu medycznym, a już na pewno nie w kontekście układów do hemodializy. To raczej pojęcie spotykane w fizyce albo teorii, ale nie w sprzęcie użytkowym. Moim zdaniem takie błędne skojarzenia biorą się często z nieprecyzyjnym rozumieniem zasad działania tych urządzeń – wydaje się, że skoro coś dobrze działa w przemyśle, to będzie działać w medycynie. Tymczasem tu liczy się nie tylko skuteczność, ale przede wszystkim bezpieczeństwo i czystość procesu. Dobre praktyki branży medycznej oraz normy (np. ISO 23500) jasno mówią: pompa perystaltyczna to standard, bo zapewnia sterylność, bezpieczeństwo i nie narusza struktury krwi. Wybór innego rozwiązania nie tylko nie jest zgodny z aktualną wiedzą, ale i stwarza realne zagrożenie dla pacjenta.