Prawidłowa odpowiedź, bo właśnie prądy o wysokiej częstotliwości w elektrochirurgii zostały stworzone głównie po to, by ciąć i koagulować tkanki, nie powodując przy tym bezpośrednich, groźnych efektów pobudzenia mięśni czy zakłóceń pracy serca. To jest dość sprytne rozwiązanie, bo dzięki temu lekarze mogą bezpiecznie przecinać albo zespalać naczynia i inne struktury podczas zabiegów. Prąd HF (czyli high frequency, powyżej 300 kHz) nie wywołuje klasycznych efektów elektrofizjologicznych jak np. skurcze mięśni, bo komórki nerwowe i mięśniowe nie nadążają reagować na tak szybkie zmiany. Zamiast tego energia zamienia się miejscowo w ciepło, co pozwala uzyskać efekt cięcia (przy dużej mocy i krótkim czasie) lub koagulacji (przy mniejszej mocy i dłużej trwającym impulsie). Moim zdaniem to jedna z ciekawszych technologii w praktyce medycznej, bo pozwala ograniczyć krwawienie i przyspieszyć zabiegi – niejednokrotnie widziałem, jak chirurg dzięki elektrokauterowi szybciej zamyka naczynia. Z punktu widzenia bezpieczeństwa, większość urządzeń spełnia normy PN-EN 60601-2-2, które określają właśnie zasady użytkowania sprzętu HF w chirurgii. Warto też pamiętać, że zastosowanie tych prądów wymaga szczególnej ostrożności przy pracy w pobliżu implantów czy urządzeń elektronicznych u pacjenta.
Często można się pomylić, myśląc, że prądy wykorzystywane w elektrochirurgii wywołują typowe efekty znane z fizjologii, takie jak skurcze mięśni czy zaburzenia przewodnictwa nerwowego. To jednak nie do końca tak funkcjonuje. Prądy o częstotliwości wysokiej (zazwyczaj od 300 kHz wzwyż) nie pobudzają mięśni ani nerwów, bo komórki nie są w stanie nadążyć z przekazywaniem impulsów przy takiej częstotliwości – dochodzi za to do lokalnego podgrzania tkanek. Wbrew pozorom, zaburzenia rytmu serca czy inne efekty znane z porażenia prądem (np. przy kontakcie z siecią energetyczną), pojawiają się przy prądach niskiej częstotliwości, czyli takich jak 50 Hz czy 60 Hz. Przy wysokiej częstotliwości, jak w elektrochirurgii, prąd omija system nerwowo-mięśniowy, a energia elektryczna zamieniana jest na ciepło. To ciepło powoduje cięcie oraz koagulację (czyli ścinanie białek i zamykanie naczyń), a nie pobudzenie mięśni czy serca. Trochę mylące jest to, że mamy do czynienia z prądem, ale tu mechanizm działania jest zgoła odmienny niż w typowych urazach elektrycznych. Z mojego doświadczenia wynika, że wiele osób na początku nauki myli właśnie te dwa typy oddziaływań – warto więc zapamiętać, że w chirurgii wysokie częstotliwości = efekt termiczny, nie fizjologiczny. W praktyce zawodowej trzeba znać te różnice, żeby nie popełniać błędów przy obsłudze sprzętu i nie mylić rodzajów zagrożeń. Standardy branżowe jasno mówią, że tylko efekt cieplny jest tu pożądany, a inne reakcje nie mają prawa wystąpić przy poprawnej pracy urządzenia.