Rytm serca wynoszący 84 uderzeń na minutę, odczytany z elektrokardiogramu, to wartość mieszcząca się w granicach tzw. normy fizjologicznej dla dorosłego człowieka. W praktyce medycznej, prawidłowy rytm zatokowy serca to zwykle zakres 60–100 uderzeń na minutę według wytycznych Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Odpowiedź 84 jest więc nie tylko zgodna z odczytem z wykresu, ale też zgodna z rzeczywistością kliniczną – to ani bradykardia, ani tachykardia. Z mojego doświadczenia wynika, że umiejętność poprawnego liczenia częstości rytmu z EKG to fundament dla techników elektroradiologii, pielęgniarek i ratowników medycznych. W praktyce wygląda to tak: liczysz liczbę szczytów QRS w określonym czasie, najczęściej w 6 sekund, mnożysz przez 10 i masz wynik. Dzięki takiej metodzie błyskawicznie można ocenić, czy pacjent wymaga interwencji. Moim zdaniem, regularne ćwiczenie tej analizy bardzo pomaga w realnych sytuacjach – szczególnie na oddziale ratunkowym, gdzie czas gra ogromną rolę. Dobrą praktyką jest też porównywanie manualnych obliczeń z wynikiem wskazanym przez elektrokardiograf, bo nawet automaty potrafią się czasem mylić, zwłaszcza przy arytmiach. Warto o tym pamiętać i nie polegać ślepo na maszynie.
Błędne określenie rytmu serca na podstawie EKG wynika często z nieprawidłowego liczenia załamków QRS lub mylenia jednostek czasu. Najczęściej spotykany błąd to zakładanie, że każde odstępstwo od idealnej normy oznacza już patologię, albo że różnice kilku uderzeń na minutę mają istotne znaczenie kliniczne. Przykładowo, 60 uderzeń na minutę to dolna granica normy dla dorosłych, ale jeśli patrzymy na wykres, gdzie w 5 sekundach jest 7 załamków QRS, to po przeliczeniu (7×12=84) uzyskujemy prawidłową wartość. W praktyce medycznej, zbyt pochopne przyjęcie wartości 75 czy 96 mogłoby wynikać z nieprecyzyjnego odczytu albo braku wprawy w liczeniu. Często spotykałem się z tym, że ktoś patrzy na wykres, z grubsza ocenia liczbę szczytów i wybiera najbliższą odpowiedź – to typowy błąd selekcji wzrokowej i rutyny. Praktyka pokazuje, że dokładność liczenia to podstawa. Pomyłki biorą się też z automatycznego założenia, że rytm serca powinien być zawsze „okrągły”, jak 60 lub 75, co nie pokrywa się z rzeczywistością fizjologiczną – rytm jest często nieco wyższy przez stres, wysiłek czy nawet samą obecność personelu medycznego. Z mojego punktu widzenia, kluczem jest chłodna analiza i cierpliwość przy ocenie EKG, bo nawet niewielkie pomyłki mogą prowadzić do nieprawidłowej reakcji klinicznej, a przecież chodzi o zdrowie pacjenta. Dlatego warto wyrobić sobie nawyk dokładnego liczenia i korzystania z ustandaryzowanych metod.