W operacjach onkologicznych pojęcie „cytoredukcja” oznacza celowe, planowe usunięcie tylko części masy guza nowotworowego, a nie całego nowotworu. Chodzi o zmniejszenie obciążenia nowotworowego w organizmie, czyli tzw. tumour burden. Z punktu widzenia praktyki klinicznej takie zabiegi robi się wtedy, gdy całkowite wycięcie guza jest nierealne technicznie, zbyt ryzykowne dla pacjenta albo gdy rozsiew choroby jest tak duży, że radykalność jest po prostu niemożliwa. Moim zdaniem ważne jest, żeby odróżniać operację radykalną (R0), gdzie chirurg dąży do usunięcia całego guza z marginesem zdrowych tkanek, od operacji cytoredukcyjnej, która z definicji jest nieradykalna, ale ma sens onkologiczny. W praktyce cytoredukcję stosuje się np. w zaawansowanym raku jajnika, przy licznych przerzutach w jamie brzusznej – usuwa się jak najwięcej ognisk, ale wiadomo, że mikroskopowe resztki zostaną. Podobnie bywa w niektórych guzach przewodu pokarmowego czy w nowotworach neuroendokrynnych z licznymi przerzutami do wątroby. Standardy postępowania (np. ESMO, NCCN) podkreślają, że dobra cytoredukcja może poprawić skuteczność chemioterapii, immunoterapii czy radioterapii, bo w mniejszej masie guza leki działają po prostu efektywniej. Dodatkowo zmniejszenie masy nowotworu może łagodzić objawy, np. ból, ucisk na narządy, niedrożność przewodu pokarmowego, duszność w przypadku guzów w klatce piersiowej. W niektórych sytuacjach operacja cytoredukcyjna ma charakter paliatywny – nie leczy choroby, ale poprawia jakość życia i czas przeżycia. Z mojego doświadczenia wynika, że kluczowe jest zrozumienie, iż celem cytoredukcji jest optymalizacja dalszego leczenia systemowego, a nie „na siłę” udawanie zabiegu radykalnego. Dlatego poprawna odpowiedź to usunięcie części nowotworu, a nie wszystkich zmian czy całego guza.
Operacje cytoredukcyjne w onkologii są dość często mylone z innymi typami zabiegów chirurgicznych, co prowadzi do różnych nieporozumień. Podstawowy błąd myślowy polega na założeniu, że każda operacja onkologiczna ma na celu całkowite usunięcie nowotworu albo wszystkich węzłów chłonnych w zasięgu pola operacyjnego. Tymczasem zabieg cytoredukcyjny z definicji nie jest zabiegiem radykalnym, tylko ma na celu zmniejszenie masy guza, gdy choroba jest już zaawansowana, rozsiana lub technicznie nieoperacyjna w całości. Usunięcie wszystkich węzłów chłonnych kojarzy się raczej z limfadenektomią regionalną, która bywa elementem operacji radykalnych, np. w raku piersi, raku żołądka czy raku jelita grubego. Jest to działanie mające na celu kontrolę choroby w układzie chłonnym, ocenę zaawansowania (staging) i poprawę rokowania, ale nie ma nic wspólnego z typową definicją cytoredukcji. W cytoredukcji nie chodzi o „wyczyszczenie” całego obszaru z węzłów, tylko o zmniejszenie całkowitej masy nowotworowej – najczęściej guzów pierwotnych oraz przerzutów. Podobnie skupienie się wyłącznie na węźle wartowniczym jest charakterystyczne dla procedur diagnostyczno‑terapeutycznych w wybranych nowotworach (np. rak piersi, czerniak), gdzie chodzi o ocenę, czy doszło do zajęcia układu chłonnego. To nie jest operacja cytoredukcyjna, tylko element oceny stopnia zaawansowania i ewentualnego ograniczonego leczenia węzłów. Z kolei przekonanie, że cytoredukcja ma na celu usunięcie całego nowotworu, to pomieszanie z pojęciem operacji radykalnej. Radykalne wycięcie nowotworu (R0) jest ideałem w leczeniu operacyjnym, ale w wielu zaawansowanych przypadkach po prostu nie jest możliwe – wtedy właśnie wchodzą w grę zabiegi cytoredukcyjne lub paliatywne. Dobra praktyka kliniczna i zalecenia towarzystw onkologicznych mówią jasno: cytoredukcja ma zmniejszyć masę nowotworu tak, aby poprawić skuteczność dalszej chemioterapii, radioterapii lub innych metod systemowych, a także złagodzić objawy. Typowym błędem jest też myślenie „wszystko albo nic”: albo całkowicie usuwamy guz, albo nie ma sensu operować. Właśnie cytoredukcja jest przykładem, że częściowe usunięcie nowotworu, wykonane świadomie i planowo, może realnie poprawić rokowanie i jakość życia, mimo że choroba nadal pozostaje w organizmie.