Prawidłową odpowiedzią jest elektrokardiogram 1, bo właśnie on spełnia podstawowe kryteria poprawności technicznej zapisu. Linia izoelektryczna jest stabilna, bez falowania i bez „pływania” całej krzywej po siatce milimetrowej. Zespoły QRS mają czytelny, ostry kształt, bez rozmycia i bez charakterystycznych ząbków od napięcia sieciowego. Amplitudy załamków są zbliżone do spodziewanych przy standardowej czułości 10 mm/mV – QRS nie jest ani sztucznie spłaszczony, ani nadmiernie powiększony. Odstępy między kolejnymi zespołami są równe, co sugeruje, że pacjent leżał spokojnie, bez większych ruchów i bez napinania mięśni. Moim zdaniem właśnie tak powinien wyglądać zapis, na którym można potem spokojnie analizować rytm, przewodnictwo przedsionkowo‑komorowe, odcinek ST czy morfologię załamków T. W praktyce, gdy robisz EKG na oddziale, zawsze najpierw oceniasz jakość techniczną: czy jest dobrze przyklejona elektroda kończynowa, czy przewody nie są skręcone, czy filtracja szumów jest ustawiona zgodnie z zaleceniami (np. filtr 35–40 Hz, prędkość 25 mm/s). Jeżeli zapis wygląda jak w przykładzie 1 – równy, czysty, bez artefaktów ruchowych i bez zakłóceń mięśniowych – lekarz może bez problemu użyć go do diagnostyki zawału, zaburzeń rytmu czy przerostów jam serca. W nowoczesnych wytycznych podkreśla się, że jakość techniczna jest tak samo ważna jak sam opis, bo błędny technicznie zapis może prowadzić do złej interpretacji i niepotrzebnych decyzji klinicznych. Dlatego warto wyrobić sobie nawyk, żeby każdy wydruk porównać właśnie z takim „wzorcowym” EKG jak numer 1.
W pozostałych elektrokardiogramach problemem nie jest sama praca serca, tylko jakość techniczna zapisu. To bardzo częsty błąd w praktyce – skupiamy się od razu na załamkach i odstępach, a pomijamy to, czy w ogóle mamy co interpretować. Jeżeli linia podstawowa jest niestabilna, unosi się i opada, albo widoczne są szybkie drżenia, to najczęściej nie jest to żadna arytmia, tylko artefakt. Może wynikać z ruchów pacjenta, słabego odtłuszczenia skóry, źle przyklejonych elektrod, napięcia mięśniowego czy zakłóceń sieciowych 50 Hz. Wtedy łatwo pomylić takie zniekształcenia z migotaniem przedsionków, częstoskurczem czy nawet zmianami odcinka ST. W jednym z pokazanych zapisów linia izoelektryczna jest wyraźnie pofalowana, co sugeruje albo drżenie mięśni, albo słaby kontakt elektrody z powierzchnią skóry. W innym obrazku widać nieregularne „ząbki” na całej długości krzywej, typowe dla zakłóceń elektrycznych, gdy przewody leżą na kablach zasilających albo aparat nie ma właściwego uziemienia. Bywa też tak, że czułość lub prędkość papieru są ustawione inaczej niż standardowo, co sprawia wrażenie nietypowo niskich albo bardzo wysokich amplitud zespołu QRS. To z kolei może wprowadzać w błąd przy ocenie przerostów komór czy odcinka ST. Typowym błędem myślowym jest założenie, że „jak coś widać, to na pewno jest patologiczne”. Tymczasem dobra praktyka mówi jasno: najpierw sprawdź jakość techniczną – czy wszystkie odprowadzenia mają podobny poziom szumów, czy linia podstawowa jest równa, czy zapis wykonano przy prędkości 25 mm/s i czułości 10 mm/mV. Dopiero potem warto analizować rytm i morfologię zespołów. Jeśli EKG jest obarczone takimi zakłóceniami jak w przykładach niepoprawnych, jedynym rozsądnym postępowaniem jest powtórzenie badania po poprawieniu elektrod, uspokojeniu pacjenta i sprawdzeniu ustawień aparatu. W przeciwnym razie łatwo o nadrozpoznawanie chorób serca, niepotrzebne konsultacje i dodatkowe, często kosztowne badania.