Prawidłowo wskazany został środek kontrastowy na bazie gadolinu, czyli standard w badaniach metodą rezonansu magnetycznego. W MR nie wykorzystujemy promieniowania jonizującego, tylko zjawiska związane z polem magnetycznym i falami radiowymi, dlatego potrzebny jest inny typ kontrastu niż w klasycznym RTG czy TK. Związki gadolinu (np. gadobutrol, gadoterat, gadopentetat) są paramagnetyczne i wpływają na czasy relaksacji protonów w tkankach, głównie skracają czas T1, przez co struktury, które gromadzą kontrast, świecą jaśniej na obrazach T1-zależnych. W praktyce klinicznej kontrast gadolinowy stosuje się m.in. w obrazowaniu mózgowia (guzy, przerzuty, stwardnienie rozsiane, ropnie), kręgosłupa, w angiografii MR (MRA) do uwidaczniania naczyń, w badaniach wątroby, nerek, piersi, stawów. Pozwala to dokładniej ocenić unaczynienie zmian, barierę krew–mózg, stan zapalny, blizny czy aktywność choroby. W dobrych praktykach pracowni MR zawsze przed podaniem gadolinu ocenia się czynność nerek (eGFR), bo u pacjentów z ciężką niewydolnością nerek istnieje ryzyko nefrogennego układowego zwłóknienia. Obecnie zaleca się stosowanie głównie makrocyklicznych związków gadolinu, które są stabilniejsze chemicznie i bezpieczniejsze. Moim zdaniem warto też zapamiętać, że dawki są niewielkie, ale bardzo precyzyjnie dobierane do masy ciała, a podanie kontrastu wymaga pewnego reżimu: dostęp do żyły, obserwacja pacjenta po iniekcji, gotowość na ewentualną reakcję alergiczną, chociaż te po gadolinie są zdecydowanie rzadsze niż po kontrastach jodowych.
W diagnostyce obrazowej łatwo pomylić rodzaje środków kontrastowych, bo w praktyce mamy ich kilka i każdy jest „przywiązany” do konkretnej metody. Typowy błąd polega na automatycznym kojarzeniu kontrastu z jodem albo barem, bo to najczęściej pojawia się przy RTG i tomografii komputerowej, i przez to ktoś odruchowo zaznacza je również przy rezonansie magnetycznym. To się wydaje logiczne, ale fizyka tych badań jest zupełnie inna. W rezonansie magnetycznym nie ma promieniowania rentgenowskiego, tylko pole magnetyczne i fale radiowe, więc kontrast musi działać na właściwości magnetyczne protonów, a nie na pochłanianie promieniowania X. Środki na bazie jodu są klasycznymi kontrastami radiologicznymi stosowanymi głównie w tomografii komputerowej (TK) i w badaniach naczyniowych w RTG, jak angiografie. Ich zadaniem jest silne pochłanianie promieniowania rentgenowskiego, co poprawia widoczność naczyń, narządów miąższowych czy układu moczowego. W MR jod „nie ma co robić”, bo aparat nie rejestruje promieniowania przechodzącego przez ciało, tylko sygnał magnetyczny z jąder wodoru. Dlatego środek jodowy nie zadziała jak kontrast w MR, nawet jeśli podamy go prawidłowo dożylnie. Podobnie wygląda sytuacja z siarczanem baru. Bar jest stosowany głównie w badaniach przewodu pokarmowego z użyciem promieniowania X: pasaż jelita, wlewka doodbytnicza, badanie żołądka, przełyku. Siarczan baru jest gęsty, nieprzepuszczalny dla promieniowania i bardzo ładnie kontrastuje światło przewodu pokarmowego, ale kompletnie nie ma zastosowania w rezonansie. Do MR nie podaje się baru, ani doustnie, ani dożylnie. Z kolei lipiodol ultra fluid to oleisty kontrast jodowy używany w wybranych procedurach zabiegowych i diagnostycznych w radiologii interwencyjnej, np. w limfografii, czasem przy chemoembolizacji guzów wątroby. To też środek przeznaczony dla technik wykorzystujących promieniowanie X, a nie pole magnetyczne. Podsumowując, mylenie tych środków wynika zwykle z ogólnego skojarzenia „kontrast = jod lub bar”, bez uwzględnienia fizycznych podstaw badania. W rezonansie zawsze trzeba myśleć o gadolinie i jego wpływie na czasy relaksacji, a nie o pochłanianiu promieniowania rentgenowskiego, bo to zupełnie inna bajka i inne zasady doboru kontrastu.