Na ilustracji pokazano klasyczną głowicę liniową, co widać po jej prostym, wydłużonym, prostokątnym froncie roboczym. Powierzchnia kontaktu z ciałem jest płaska, a krawędź aktywna ma kształt linii – stąd właśnie nazwa „liniowa”. W takiej głowicy elementy piezoelektryczne są ułożone w jednej linii, a wiązka ultradźwiękowa jest wysyłana równolegle, co daje obraz o przekroju prostokątnym, z równą szerokością od powierzchni skóry aż w głąb. Moim zdaniem to jedna z najbardziej charakterystycznych sond i warto ją rozpoznawać „na pierwszy rzut oka”. W praktyce klinicznej głowice liniowe wykorzystuje się głównie do badań struktur położonych płytko: tarczycy, naczyń (USG dopplerowskie tętnic szyjnych, żył kończyn dolnych), narządu ruchu (ścięgna, mięśnie, stawy), piersi, moszny czy badania tkanek podskórnych. Zwykle pracują na wyższych częstotliwościach, np. 7–15 MHz, co zapewnia bardzo dobrą rozdzielczość przestrzenną kosztem mniejszej głębokości penetracji. To zgodne z dobrymi praktykami – do tkanek powierzchownych wybieramy wysoką częstotliwość i właśnie sondę liniową. W wielu zaleceniach, np. w standardach badań naczyniowych, wyraźnie podkreśla się, że do oceny tętnic szyjnych i żył kończyn należy stosować głowice liniowe wysokoczęstotliwościowe, bo tylko one dają wystarczająco szczegółowy obraz ściany naczynia i zmian miażdżycowych. Z mojego doświadczenia w pracowniach USG to jest taka „sonda pierwszego wyboru” przy każdym badaniu, gdzie interesuje nas drobny detal anatomiczny tuż pod skórą, np. nerwy obwodowe, drobne guzy podskórne czy kontrole po zabiegach chirurgicznych. Rozpoznanie jej kształtu jest więc podstawową, ale bardzo praktyczną umiejętnością w diagnostyce ultrasonograficznej.
Na zdjęciu widoczna jest głowica o szerokim, prostokątnym przodzie roboczym z wyraźnie płaską powierzchnią kontaktu, co jest typowe dla sond liniowych, a nie sektorowych, konweksowych czy endokawitarnych. Pomyłki wynikają zwykle z tego, że kojarzymy typ głowicy głównie z zastosowaniem klinicznym, a nie z kształtem części aktywnej. Tymczasem w ultrasonografii podstawową zasadą identyfikacji sondy jest geometria apertury i sposób formowania wiązki. Głowica sektorowa ma zwykle małą, prawie punktową powierzchnię styku z ciałem i charakterystyczny, „trójkątny” obraz na monitorze – obraz rozszerza się wachlarzowato w głąb. Obudowa bywa wąska, często o przekroju zbliżonym do koła, tak aby łatwo wprowadzać ją między żebra lub w wąskie okna akustyczne, np. w badaniach serca przezklatkowo. Na ilustracji nie widać takiej małej, zaokrąglonej końcówki, tylko szeroką prostą krawędź, więc to nie jest sonda sektorowa. Głowica konweksowa (czasem nazywana wypukłą) ma wyraźnie zaokrąglony, łukowaty front roboczy. Elementy piezoelektryczne są ułożone po łuku, co daje obraz wachlarzowy, ale o szerszej powierzchni styku niż w sondzie sektorowej. Stosuje się ją głównie do badań jamy brzusznej, położniczych i ginekologicznych przez powłoki brzuszne. Jej kształt jest półokrągły lub „bananowaty”, a nie prostokątny, jak na tym zdjęciu. Głowice endokawitarne (dopochwowe, doodbytnicze) są wydłużone, cienkie, o małym przekroju, przystosowane do wprowadzania do jam ciała. Mają ergonomiczny kształt przypominający sondę „patyczkową” z niewielką, często zaokrągloną powierzchnią aktywną na końcu. Widać więc, że prezentowana sonda, masywna i szeroka, zdecydowanie nie pasuje do tego opisu. Typowy błąd polega na tym, że ktoś kojarzy zastosowanie, np. „brzuch = konweksowa”, i automatycznie zaznacza konweksową, zamiast spojrzeć na realny kształt głowicy. Dobra praktyka w pracowni USG to najpierw rozpoznanie geometrii przetwornika na podstawie wyglądu, a dopiero później łączenie jej z konkretnymi badaniami klinicznymi. W tym zadaniu kluczowe było właśnie poprawne rozpoznanie liniowej, płaskiej apertury.