Prawidłowo wskazany załamek T odzwierciedla fazę szybkiej repolaryzacji komór, czyli powrót błony komórkowej kardiomiocytów komorowych do spoczynkowego potencjału po skurczu. W ujęciu elektrofizjologicznym odpowiada to głównie fazie 3 potencjału czynnościowego komórek mięśnia komór – intensywny wypływ jonów potasu na zewnątrz i wygaszanie napływu jonów wapnia. Na standardowym 12‑odprowadzeniowym EKG załamek T pojawia się po zespole QRS i przed odcinkiem TP, jest zwykle dodatni w większości odprowadzeń kończynowych i przedsercowych (z wyjątkiem aVR i czasem V1). W praktyce technika zapisu ma duże znaczenie: prawidłowe ułożenie elektrod, filtracja zakłóceń i poprawna kalibracja (10 mm/mV, 25 mm/s) ułatwiają wiarygodną ocenę morfologii załamka T. To ma znaczenie, bo zmiany kształtu lub kierunku załamka T są jednym z podstawowych kryteriów oceny niedokrwienia, przerostu komór, zaburzeń elektrolitowych (np. hiperkaliemia – wysokie, ostre T) czy toksycznego działania leków. Z mojego doświadczenia w pracowni EKG bardzo często lekarz najpierw „rzuca okiem” właśnie na odcinek ST i załamki T, żeby szybko wychwycić ostrą patologię. W dobrych praktykach diagnostyki elektromedycznej zaleca się systematyczną analizę: rytm, częstość, oś elektryczna, zespół QRS, odcinek ST i właśnie załamek T, z porównaniem do poprzednich zapisów pacjenta. Umiejętność kojarzenia załamka T z repolaryzacją komór to podstawa do dalszej, bardziej zaawansowanej interpretacji, np. rozróżniania zmian wtórnych do poszerzonego QRS od pierwotnych zaburzeń repolaryzacji. Moim zdaniem warto też nawykowo sprawdzać zgodność kierunku T z główną składową QRS w danym odprowadzeniu – niezgodność często sugeruje patologię, nawet jeśli pacjent jeszcze nic nie czuje.
Załamek T jest w zapisie EKG bezpośrednio związany z repolaryzacją komór, a więc z procesem powrotu ich błony komórkowej do potencjału spoczynkowego po zakończonej depolaryzacji i skurczu. Błędne jest więc wiązanie szybkiej repolaryzacji komór z załamkami Q, R czy S, ponieważ te elementy EKG tworzą razem zespół QRS, który opisuje coś zupełnie innego – depolaryzację komór. W sensie elektrofizjologicznym zespół QRS odpowiada głównie fazie 0 i częściowo fazie 1 potencjału czynnościowego komórek komorowych, kiedy dochodzi do gwałtownego napływu jonów sodu do wnętrza kardiomiocytów i szybkiego rozprzestrzeniania się fali pobudzenia w mięśniu komór. To jest moment inicjacji skurczu, a nie jego wygaszania. Załamek Q, jeśli występuje, zwykle reprezentuje początkową depolaryzację przegrody międzykomorowej. Załamek R jest główną składową depolaryzacji masy mięśnia komór, szczególnie lewej komory, natomiast załamek S odzwierciedla końcowy etap depolaryzacji podstawnych części komór. Typowym błędem myślowym jest traktowanie całego zespołu QRS jako „aktywności komór w ogóle”, bez rozróżnienia, czy chodzi o depolaryzację, czy repolaryzację. Stąd łatwo o pomylenie pojęć i przypisanie którejś z liter Q, R lub S roli, której one fizjologicznie nie pełnią. Dobra praktyka w diagnostyce elektromedycznej zakłada jasne kojarzenie: P – depolaryzacja przedsionków, QRS – depolaryzacja komór, T – repolaryzacja komór. Dopiero w takim uporządkowaniu można sensownie analizować odchylenia, np. obniżenia lub uniesienia odcinka ST, odwrócone lub spłaszczone załamki T, czy poszerzenie QRS. Mylenie depolaryzacji z repolaryzacją prowadzi potem do złej interpretacji niedokrwienia, zaburzeń przewodzenia albo działania leków antyarytmicznych. Moim zdaniem warto sobie skojarzyć, że wszystko co „wysokie i wąskie” w środku zespołu to depolaryzacja (QRS), a „łagodny, szerszy garb” po nim to właśnie repolaryzacja komór – załamek T.